Na naszym rynku ceny są jeszcze niskie

Część polskich kolekcjonerów zaakceptowała już fotografię jako pełnoprawny środek wyrazu. Rozmowa z Lilianą Lewandowską, dyrektorem galerii Artinfo.pl

Aktualizacja: 29.10.2009 11:30 Publikacja: 29.10.2009 00:01

Lilianna Lewandowska, dyrektor Galerii Artinfo.pl

Lilianna Lewandowska, dyrektor Galerii Artinfo.pl

Foto: Fotorzepa, Piotr Cegłowski PC Piotr Cegłowski

[b]Rz: Czy w Polsce można inwestować w fotografie?[/b]

[b]Lilianna Lewandowska: [/b]Na świecie nowe media są traktowane równorzędnie z technikami tradycyjnymi. U nas jest to, żartobliwie mówiąc, proces w toku. Część polskich kolekcjonerów zaakceptowała już fotografię jako pełnoprawny środek wyrazu, tym bardziej że technika ta była bliska wielu wybitnym twórcom. Doskonałą ilustracją tej tezy są fotografie Zdzisława Beksińskiego. Kiedyś można było je kupić nieporównywalnie taniej niż inne dzieła tego artysty. Dziś osiągają wysokie ceny, które – jeżeli uwzględnimy tendencje w USA i Europie Zachodniej – powinny jeszcze znacznie wzrosnąć.

[b]Nikogo już nie dziwi dzieło wielkiego fotografa sprzedane za kilkaset tysięcy, a nawet kilka milionów dolarów.[/b]

Na takie ceny na krajowym rynku przyjdzie jeszcze długo poczekać. Obecnie kwoty w wysokości kilkunastu tysięcy złotych uchodzą za wygórowane.

Prace niektórych twórców zawsze znajdują nabywców. Do grupy tej należą: Natalia LL, Jan Bułhak, Jerzy Benedykt Dorys, Izabela Gustowska, Zofia Kulik, bracia Kwiek. Niewielkie dzieła Natalii LL zostały sprzedane na aukcji za 4 – 13 tys. zł. To naprawdę niewiele, jeśli pamiętamy, że wiszą one w światowych muzeach obok innych fotografii wycenianych na dziesiątki lub setki tysięcy dolarów.

[b]A młodzi twórcy?[/b]

Dobrze sprzedają się prace Przemysława Pokryckiego, Ivo Nikicia, Szymona Rogińskiego. Warto podkreślić, że fotografie – nawet te, których autorami są najznakomitsi artyści – ciągle w Polsce mają ceny wyraźnie niższe niż malarstwo.

[b]A co z kwestią oryginalności dzieł?[/b]

Gdyby polskie galerie już w latach 80., tak jak na świecie, zaczęły zwracać uwagę na sprawę edycji, nie byłoby żadnych problemów. Z pozoru wygląda to prosto. Artysta powinien przeznaczać do sprzedaży ściśle limitowane edycje składające się z trzech, pięciu lub dziesięciu prac, którym towarzyszy odbitka autorska. Większe serie, na przykład 30 plus 1 lub 50 plus 1, są kontrowersyjne z punktu widzenia wymagających kolekcjonerów. Oczywiście prace z długich edycji są znacznie tańsze.

Kłopoty zaczynają się wtedy, gdy twórca nie przestrzega reguł. Na przykład zdarza się, że po sprzedaniu edycji 3 plus 1 w formacie 100 na 70 cm wypuszcza kolejną edycję w dwukrotnie większym rozmiarze. To nadużycie zaufania kupujących.

Kolejnym problemem są współczesne odbitki wykonane po śmierci autora. Jak je traktować? Cenne negatywy w rękach kombinatora mogą fatalnie wpłynąć na rynek fotografii. Niedawno odrzuciliśmy przed aukcją prace trzech różnych artystów oferowane przez jedną osobę spoza branży. Wszystkie zostały wykonane na takim samym papierze, a ich jakość artystyczna budziła poważne zastrzeżenia.

[b]Jeszcze kilka lat temu fotografowie na odwrocie zdjęcia przystawiali pieczątkę ze swoim nazwiskiem lub je podpisywali.[/b]

Działo się tak w czasach przededycyjnych. Czasem twórcy umieszczali na odwrocie jakiś dotykowy znak, np. odcisk palca wskazującego. Do dziś robi tak Zygmunt Rytka.

[b]Czy jest standard, do przestrzegania którego galerie powinny nakłaniać twórców?[/b]

Sprawa podstawowa to ścisłe określenie wielkości edycji. Poza tym należy zwrócić uwagę na sposób sygnowania dzieła.

[b]Czy praca występująca w jednym egzemplarzu powinna być sprzedana z negatywem?[/b]

To sytuacja idealna. Trzeba jednak pamiętać, że wielu twórców korzysta z techniki cyfrowej.

[b]Jak ocenia pani szanse na rozwój rynku fotografii?[/b]

Jestem optymistką. Podczas ostatniej aukcji (współorganizujemy je z Rempeksem, następna odbędzie się 25 listopada tego roku w galerii Art+On w Warszawie) obawiałam się, że z powodu kryzysu sprzedamy znacznie mniej prac niż dotychczas. Rzeczywiście kolekcjonerzy licytowali znacznie ostrożniej. Ale po aukcji część niewylicytowanych fotografii została sprzedana.

[i]rozmawiał Piotr Cegłowski[/i]

[b]Rz: Czy w Polsce można inwestować w fotografie?[/b]

[b]Lilianna Lewandowska: [/b]Na świecie nowe media są traktowane równorzędnie z technikami tradycyjnymi. U nas jest to, żartobliwie mówiąc, proces w toku. Część polskich kolekcjonerów zaakceptowała już fotografię jako pełnoprawny środek wyrazu, tym bardziej że technika ta była bliska wielu wybitnym twórcom. Doskonałą ilustracją tej tezy są fotografie Zdzisława Beksińskiego. Kiedyś można było je kupić nieporównywalnie taniej niż inne dzieła tego artysty. Dziś osiągają wysokie ceny, które – jeżeli uwzględnimy tendencje w USA i Europie Zachodniej – powinny jeszcze znacznie wzrosnąć.

Pozostało 83% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy