Łotwa jest w najgorszej sytuacji spośród krajów Unii Europejskiej. Po trzecim kwartale ubiegłego roku gospodarka skurczyła się o 18,6 proc. Największy spadek, bo aż o 36 proc., zanotowało budownictwo, które wypracowuje 7,5 proc. łotewskiego PKB.
Łotwa ma najwyższy na świecie spadek cen mieszkań – 62 proc. Większość inwestycji została wstrzymana lub zamrożona. Również w tym roku rząd wykreślił z budżetu inwestycje budowlane, w tym największą – rozpoczętą już budowę biblioteki narodowej.
Prawie 29 proc. stracił handel, którego udział w łotewskim PKB wynosi 15,6 proc. Transport i łączność, tworzące 12,5 proc. łotewskiego produktu krajowego, skurczyły się o 18 proc. Produkcja przemysłowa (daje 10,2 proc. PKB) zmniejszyła się o ponad 17 proc. Na dodatek sprzedaż nowych aut praktycznie zamarła (spadek o 90 proc.), a w tym roku oczekiwany jest dalszy spadek – jeszcze o 30 proc. z obecnego poziomu
Kraj jest zadłużony i balansuje na granicy wypłacalności. I choć na ten rok prognozy dla większości państw są już pozytywne, to nie dla Łotwy. Według banku centralnego PKB wciąż będzie spadał (o -2,5 proc.); bezrobocie wzrośnie do 21,3 proc., a zamiast inflacji pojawi się symbol głębokiej recesji – deflacja.
Na tym mrocznym tle pewnie żadnego Łotysza nie zdziwiła informacja portalu Mixnews, że odpowiedzialny za stan gospodarki minister sam ma duże długi i kłopoty z ich spłaceniem.