Już samo otwarcie wypadło sporo powyżej kreski - WIG20 zyskał na dzień dobry 1,2 proc., a WIG 0,7 proc. - i ani przez moment nie było zagrożenia, że indeksy mogą skończyć dziś notowania na czerwonym terytorium. W najgorszym momencie wskaźnik dużych spółek zyskiwał bowiem 0,8 proc., a jego odpowiednik dla szerokiego rynku 0,5 proc. Na fixingu minimalnie więcej wzrósł jednak WIG. Zyskał on 0,75 proc., podczas gdy WIG20 podskoczył o 0,73proc. Warto podkreślić, że gdyby nie zlecenia złożone już po zamknięciu notowań ciągłych i zrealizowane właśnie na fixingu, oba indeksy wzrosłyby dziś po około 1 proc.
Nie zmienia to faktu, że wreszcie udało się dziś przerwać na GPW serię trzech dni spadkowych, najgorszą od momentu rozpoczęcia 10-miesięcznej hossy. Mimo korzystnego przebiegu dzisiejszych notowań, zagrożenie kontynuacją korekty nadal jest jednak realne. Główne wskaźniki znajdują się teraz bowiem zarówno o kilka procent (około 4-5 proc.) powyżej strefy wsparcia, jak i kilka procent poniżej pierwszych oporów, co oznacza, że rozstrzygnięcie losów giełdowej koniunktury na najbliższą przyszłość raczej nie nastąpi na pojedynczej sesji.
Dzisiejsze odbicie dotyczyło przede wszystkim rynków wschodzących. Do czasu otwarcia giełd w USA (wypadło na ponad 1-proc. plusie) na giełdach zachodnioeuropejskich nie dało się bowiem zauważyć jednoznacznej tendencji. Ponieważ jednocześnie od rana spadała dziś rentowność (a rosły ceny) obligacji państw strefy euro borykających się z kłopotami finansowymi, można oceniać, że inwestorzy postanowili powrócić do ryzykownych inwestycji i dlatego kupowali akcje właśnie z emerging markets. Inna sprawa, że papiery te zostały wcześniej przecenione mocniej niż akcje z rynków dojrzałych.
Wyraźnym liderem zwyżek w gronie największych firm był dziś KGHM, którego notowania podskoczyły o 2,3 proc. Za nim uplasowały się banki, PKO BP, Getin i BZ WBK, których akcje zdrożały od 1,7 do 1,1 proc. Ponad 1-proc. zwyżką mógł pochwalić się też Orlen. O ponad 1,5 proc. przeceniono zaś akcje Cyfrowego Polsatu i GTC.