Grecja tonie w długach

Ponad 1,7 biliona dolarów pożyczyły Grecji, Hiszpanii i Portugalii kraje Europy Zachodniej i Stany Zjednoczone

Publikacja: 15.03.2010 03:04

Grecja tonie w długach

Foto: Fotorzepa, Bartek Molga

To, czego z całą pewnością należy się spodziewać w wyniku „greckiej tragedii finansowej”, to – jak twierdzi Jarosław Janecki, ekonomista Societe Generale – większy nacisk na spełnienie kryteriów traktatu z Maastricht przez potencjalnych kandydatów do strefy euro, w tym także Polskę.

Instytucje europejskie będą obecnie kłaść większy niż wcześniej nacisk na kryteria fiskalne i trwałą konwergencję gospodarczą przyszłych krajów członkowskich strefy euro – uważa ekonomista. – Już w momencie wchodzenia do ERM2 powinny one być blisko wypełnienia kryteriów i utrzymywać stabilność fiskalną przez dwa lata pobytu w systemie. Ponieważ jednak Unia zainwestowała miliardy euro w obligacje Grecji, to nie pozwoli temu krajowi upaść ani opuścić strefy euro. – W obecnej sytuacji prawdopodobieństwo bankructwa kraju strefy euro jest niewielkie – uważa Maja Goettig, główny ekonomista BPH. – Byłoby ono bowiem sprzeczne z interesem pozostałych państw unii walutowej.

W specjalnym raporcie, jaki ekonomiści banku przygotowali na temat sytuacji w unii walutowej i problemów finansowych krajów z tzw. grupy PIIGS (Portugalia, Włochy, Irlandia, Grecja, Hiszpania), udowadniają, że bankructwo któregokolwiek z nich mogłoby zwiększyć presję spekulacyjną i koszt finansowania innych potencjalnych kandydatów do upadłości, co mogłoby zagrozić stabilności eurolandu.

Są dwa główne powody, dlaczego w obecnych warunkach strefa euro za wszelką cenę nie dopuści do bankructwa Grecji (i innych krajów PIIGS) – czytamy w raporcie. Po pierwsze, bankructwo jednego kraju unii walutowej, nawet tak relatywnie niewielkiego jak Grecja, mogłoby spowodować tzw. efekt domina i doprowadzić do ataku spekulacyjnego na innych potencjalnych kandydatów do upadłości. Wyższy koszt zadłużania się tych krajów i obsługi długu mógłby wtedy zagrozić stabilności całej strefy euro.

Po drugie, co ważniejsze, bankructwo któregokolwiek ze wspomnianych krajów miałoby w obecnej sytuacji poważne konsekwencje dla banków pozostałych członków strefy euro, które wcześniej kupowały wysoko oprocentowane greckie papiery skarbowe. – Cały system finansowy w Unii Europejskiej byłby zagrożony, a do tego władze z Brukseli nie mogą dopuścić – zapewnia Jarosław Janecki, główny ekonomista Societe Generale.

Z kolei gdyby np. Grecja zdecydowała się wrócić do drachmy, pewnie jednocześnie zostałaby zmuszona do opuszczenia Unii Europejskiej. To jednak wcale nie wyszłoby jej na dobre. Dlaczego? Maja Goettig zaznacza, że błędem jest zakładanie poprawy konkurencyjności gospodarki dzięki wyjściu ze strefy euro. – Prowadziłoby to najprawdopodobniej do kombinacji kryzysu finansowego w sektorze bankowym, na rynku długu i rynku walutowym – twierdzi ekonomistka. – Decyzja o wyjściu ze strefy euro musiałaby zostać poprzedzona dyskusją, trudno byłoby więc utrzymać ją w tajemnicy przed rynkiem. Zarówno instytucje finansowe, jak i osoby prywatne zdecydowałyby wcześniej o przeniesieniu posiadanych przez siebie lokat bankowych do innych banków strefy euro.

Jedynym sposobem na uniknięcie tego byłoby podniesienie stóp procentowych, co z kolei postawiłoby pod znakiem zapytania korzyści dla kraju wychodzącego z euro. Ponadto inwestorzy zagraniczni, przewidując deprecjację, masowo sprzedawaliby obligacje rządowe, doprowadzając do gwałtownego wzrostu stóp procentowych i wzrostu kosztów finansowania.

Ekonomiści są też przekonani, że nie obyłoby się bez roszczeń płacowych pracowników w obliczu osłabienia waluty.

– Nie ma obaw, nic złego się nie stanie – uspokaja prof. Andrzej Wernik z Akademii Finansów. – Zresztą Grecja zawsze miała finanse w rozsypce i tak naprawdę nikt nie powinien jej do strefy euro wpuszczać. Ale decyzję podjęto pewnie z uwagi na turystów z Unii Europejskiej.

[ramka][b]Opinia

Jakub Borowski główny ekonomista Invest Banku[/b]

Przypadek Grecji to nauczka dla Polski. Trzeba naprawić finanse publiczne przed wejściem do strefy euro, bo potem nie ma już bodźca do przeprowadzania reform. Jedzie się na gapę, korzystając z niskich stóp i pozwalając, aby dług rósł. Oczywiście wszelkie spekulacje na temat bankructwa czy powrotu do narodowej waluty to mit. Nikomu to by się nie opłacało. Porzucający euro porzuciłby też szansę na wyższe inwestycje, ożywienie wymiany handlowej czy szybszy wzrost gospodarczy. Poza tym wyjście ze strefy euro oznacza pozostanie z długiem w euro, czyli obcej walucie, a to jest bardzo niebezpieczne. Pozostający w UE zaś straciliby rynek zbytu i także możliwość osiągania wyższej dynamiki PKB. [/ramka]

[i]—rozmowa z ekspertem rynku

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki [mail=e.glapiak@rp.pl]e.glapiak@rp.pl[/mail][/i]

To, czego z całą pewnością należy się spodziewać w wyniku „greckiej tragedii finansowej”, to – jak twierdzi Jarosław Janecki, ekonomista Societe Generale – większy nacisk na spełnienie kryteriów traktatu z Maastricht przez potencjalnych kandydatów do strefy euro, w tym także Polskę.

Instytucje europejskie będą obecnie kłaść większy niż wcześniej nacisk na kryteria fiskalne i trwałą konwergencję gospodarczą przyszłych krajów członkowskich strefy euro – uważa ekonomista. – Już w momencie wchodzenia do ERM2 powinny one być blisko wypełnienia kryteriów i utrzymywać stabilność fiskalną przez dwa lata pobytu w systemie. Ponieważ jednak Unia zainwestowała miliardy euro w obligacje Grecji, to nie pozwoli temu krajowi upaść ani opuścić strefy euro. – W obecnej sytuacji prawdopodobieństwo bankructwa kraju strefy euro jest niewielkie – uważa Maja Goettig, główny ekonomista BPH. – Byłoby ono bowiem sprzeczne z interesem pozostałych państw unii walutowej.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Ekonomia
Brak wody bije w konkurencyjność
Ekonomia
Kraina spierzchniętych ust, kiedyś nazywana Europą
Ekonomia
AI w obszarze compliance to realna pomoc
Ekonomia
W biznesie nikt nie może iść sam
Ekonomia
Oszczędna jazda – techniki, o których warto pamiętać na co dzień