[b]Rz: Bezpośrednim powodem naszej rozmowy jest fakt, że otwiera pan niesprzedażną galerię z obrazami artystów Szkoły Paryskiej polskiego pochodzenia, np. Mojżesza Kislinga, Henryka Haydena, Szymona Mondzaina, Meli Muter, Eugeniusza Zaka i innych.[/b]
[b]Marek Roefler:[/b] Będzie to prezentacja moich zbiorów i firmowych, forma propagowania tej sztuki, najpierw w moim środowisku zawodowym. Z czasem, mam nadzieję, wystawa przekształci się w ogólnie dostępne muzeum. Inwestuję w sztukę moje prywatne środki oraz z zysku firmy Dantex SA, której jestem współwłaścicielem.
[b]Dzięki kupowaniu sztuki firma ma przywileje finansowe, może odliczyć jakieś kwoty od podatku?[/b]
Nie. To inwestycja długoterminowa. Średnio licząc, po 10 – 20 latach można oczekiwać istotnego wzrostu cen tych dzieł. Postępujemy zgodnie z zachodnimi standardami. Tam zawodowi doradcy informują, że ok. 10 proc. portfolio inwestycyjnego warto przeznaczyć na zakup sztuki.
Dla mnie to kolekcjonerska pasja, ale na co dzień kolekcja na pewno buduje pozytywny wizerunek. Dla klientów to sygnał, że firma działa długoterminowo, skoro stać ją na taką „ekstrawagancję” jak systematyczne kupowanie dóbr wyższego rzędu.