Ceny nie są jeszcze wyśrubowane

Rozmowa z Markiem Roeflerem, kolekcjonerem sztuki

Publikacja: 13.05.2010 02:00

Ceny nie są jeszcze wyśrubowane

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

[b]Rz: Bezpośrednim powodem naszej rozmowy jest fakt, że otwiera pan niesprzedażną galerię z obrazami artystów Szkoły Paryskiej polskiego pochodzenia, np. Mojżesza Kislinga, Henryka Haydena, Szymona Mondzaina, Meli Muter, Eugeniusza Zaka i innych.[/b]

[b]Marek Roefler:[/b] Będzie to prezentacja moich zbiorów i firmowych, forma propagowania tej sztuki, najpierw w moim środowisku zawodowym. Z czasem, mam nadzieję, wystawa przekształci się w ogólnie dostępne muzeum. Inwestuję w sztukę moje prywatne środki oraz z zysku firmy Dantex SA, której jestem współwłaścicielem.

[b]Dzięki kupowaniu sztuki firma ma przywileje finansowe, może odliczyć jakieś kwoty od podatku?[/b]

Nie. To inwestycja długoterminowa. Średnio licząc, po 10 – 20 latach można oczekiwać istotnego wzrostu cen tych dzieł. Postępujemy zgodnie z zachodnimi standardami. Tam zawodowi doradcy informują, że ok. 10 proc. portfolio inwestycyjnego warto przeznaczyć na zakup sztuki.

Dla mnie to kolekcjonerska pasja, ale na co dzień kolekcja na pewno buduje pozytywny wizerunek. Dla klientów to sygnał, że firma działa długoterminowo, skoro stać ją na taką „ekstrawagancję” jak systematyczne kupowanie dóbr wyższego rzędu.

Mogliśmy wydać zyski na zakup np. luksusowych służbowych aut, ale po paru latach pozostałby z nich złom. Mogliśmy zyski przeznaczyć na firmowe imprezy. Obrazy pozostają, stanowią wystrój naszej siedziby. W ciągu dziesięciu lat większość z nich podrożała kilkakrotnie. Oczywiście warto pamiętać, że obraz jest towarem ciężko zbywalnym. Sztuki nie da się sprzedać od ręki.

[wyimek]60 tys. euro zapłacono za nierozpoznany obraz polskiego malarza z ceną wywoławczą 1 tys. euro [/wyimek]

Jako firma inwestujemy w nieruchomości, budujemy biura, wynajmujemy je. Wartość naszych gruntów i budynków rośnie lub maleje. Prywatnie i jako firma inwestowałem na giełdzie. Tam wszystko jest wirtualne. Natomiast bez względu na zawirowania na rynku sztuki obraz zostaje ze swoją wartością duchową. Ta wartość istnieje bez względu na koniunkturę finansową czy obowiązujące mody. Dodatkowo mamy satysfakcję, że te dzieła były rozproszone po świecie, a teraz są w Polsce.

[b]Jak zapadają decyzje o zakupie obrazu dla firmy? Zbiera się specjalne gremium i analizuje dane o opłacalności danej transakcji na rynku sztuki?[/b]

Sam analizuję atrakcyjność zakupu. Kolekcjonuję od 20 lat. Dostaję katalogi aukcyjne i ofertowe ze świata. Codziennie wieczorem godzinę lub dwie przeglądam międzynarodową ofertę w Internecie. Podstawowym kryterium zakupu jest jakość artystyczna. Ważna jest proweniencja. Mam obrazy z kolekcji np. Oskara Gheza w Genewie. Kilka razy byłem w założonym przez niego muzeum, to gotowy wzór do naśladowania.

[b]Dlaczego inne firmy nie zbierają sztuki, skoro formalnie jest to możliwe?[/b]

Może dlatego, że ich właściciele nie mają takich zainteresowań?

[b]Przed licytacją wyznacza pan sobie cenowe granice?[/b]

Zawsze! Rezygnuję z udziału w licytacji, kiedy widzę, że osiągnięta cena jest wyższa niż realna wartość obrazu.

[b]Udało się panu coś kupić okazyjnie tanio?[/b]

Czasami uda się kupić coś na świecie bardzo tanio w stosunku do aktualnej antykwarycznej ceny. Na przykład tamten obraz Marka Sterlinga, który powinien mieć cenę ok. 10 tys. euro, zdobyłem za mniej więcej 10 procent tej kwoty, bo antykwariusz nie zdawał sobie sprawy z tego, co posiada.

Z kolei Leopold Survage to z pochodzenia Rosjanin. Od paru lat na świecie trwa hossa na sztukę rosyjską, obrazy tego artysty zdecydowanie podrożały. Kupiłem je w porę, kiedy były tanie. One mi się po prostu podobały! Obrazy Meli Muter zdrożały po tym, gdy zaczęły się pojawiać na aukcjach malarstwa rosyjskiego. Jeśli aukcja organizowana jest dla Rosjan, to niejako automatycznie do ceny dodaje się jedno zero. Muter pochodziła z Warszawy, a wtedy Warszawa była miastem w Rosji. Kupiłem jej dzieła, zanim nastąpiła ta hossa.

[b]Możliwe są jeszcze odkrycia?[/b]

W ubiegłym roku na Zachodzie wystawiono na aukcji obraz, którego dom aukcyjny nie rozpoznał, w katalogu opisany był jako dzieło nieznanego malarza. Wystarczyło poszperać w literaturze, aby stwierdzić, że to oryginał cenionego artysty Romana Kramsztyka, opisany przez naukowców jako zaginiony. Ten anonimowy obraz z ceną wywoławczą 1 tys. euro sprzedany został do Polski za 60 tys. euro!

Po opracowaniu naukowego katalogu kolekcja prywatna oraz kolekcja firmy Dantex SA pokazane zostaną w państwowym muzeum.

Po 1989 roku szczególnie Zamek Królewski w Warszawie i krakowskie Muzeum Narodowe propagują prywatne kolekcjonerstwo, prezentują dorobek polskich kolekcjonerów współczesnych. Te wystawy pokazują, że systematyczna wieloletnia praca kolekcjonera przynosi efekty. To jest na pewno propagowanie stylu życia klasy średniej w otoczeniu sztuki. I bardzo dobrze, bo w Polsce nadal ludzie wydają miliony na domy lub apartamenty, a w środku ściany są puste. Nie ma żadnej dekoracji! W najlepszym wypadku są reprodukcje kupione np. w Ikei. Jeśli ktoś wydaje miliony na dom, to moim zdaniem odpowiedni procent powinien przeznaczyć także na sztukę.

[b]Falsyfikaty są zagrożeniem?[/b]

To jest problem! Nie uniknąłem kupna falsyfikatów. W takich wypadkach niektóre domy aukcyjne zwracają pieniądze, z innymi jest trudno. Gdy chodzi o Szkołę Paryską, uznanym autorytetem jest Marek Mielniczuk, który współtworzył kolekcje m.in. Wojciecha Fibaka i Toma Podla z USA.

[b]Ważne jest własne doświadczenie kolekcjonera.[/b]

Przed chwilą w trakcie naszej rozmowy telefonowali z domu aukcyjnego w Szwajcarii. Byłem zainteresowany obrazem, który w katalogu aukcyjnym opisano jako dzieło polskiego malarza Maurycego Mędrzyckiego. Jednak miałem wątpliwości. Poprosiłem sprzedawcę, żeby dodatkowo przysłał mi fotografię odwrotnej strony obrazu, powiększenie sygnatury. Dobrze podejrzewałem, tam widnieje podpis Serge Mędrzrycki. Obraz namalował nie Maurycy, a jego syn. Pomyłka wynika z niestaranności sprzedawcy.

[b]Jak wygląda kolekcjonerska edukacja?[/b]

Specjalnie podróżuję po świecie, odwiedzam muzea, spotykam się z kolekcjonerami. Byłem w Petersburgu. Przeżyłem szok, kiedy zobaczyłem stworzoną na przełomie XIX i XX wieku prywatną kolekcję przemysłowca Szczukina. Są tam najlepsze obrazy Picassa, Matisse’a, Cezanne’a, Gauguina. Współcześni rosyjscy kolekcjonerzy powiedzieli mi: „Marek, u nas było wielkie prywatne kolekcjonerstwo sztuki. Tamta tradycja została przerwana. Dzięki nam się odradza”. Podobnie jest w Polsce. Po 20 latach wolnej gospodarki nasze prywatne kolekcjonerstwo jest na starcie. Ceny nie są jeszcze wyśrubowane. Na świecie rynek sztuki ożywiają np. fundusze inwestycyjne, które u nas jeszcze nie uczestniczą w tym rynku. Warto wiedzieć, że rynek to czasami swoisty teatr, niektóre aukcje ustalają fikcyjne rekordy dla wykreowania artystów.

[b]Na pana biurku stoi miniatura z brązu warszawskiego pomnika Lotnika Wittiga zbudowanego w okresie międzywojennym?[/b]

To, co się wydarzyło w Polsce w latach 1918 – 1939, to fenomen gospodarczy i artystyczny, którego ciągle nie doceniamy. Powstały wtedy prywatne kolekcje i prywatne muzea. Ta miniatura pomnika ma znaczenie symboliczne. Chciałbym, żeby dorobek polskiego dwudziestolecia po 1989 r. można było zbilansować równie pozytywnie!

Jeżdżę po świecie. Poziom zainteresowania sztuką zależy od zamożności społeczeństw. Polskie społeczeństwo jest na dorobku. Zaczynamy od początku. Jestem warszawiakiem od pokoleń. Moi przodkowie stracili w Warszawie dorobek rodziny!

[b]Przed budynkiem, gdzie prezentowana będzie kolekcja, ustawił pan rzeźbę Ksawerego Dunikowskiego. Przed laty „Moje Pieniądze” pierwsze pisały o odkryciu tego nieznanego dzieła we Francji.[/b]

Ta rzeźba przed wojną stała przed paryską rezydencją legendarnego fryzjera Antoniego Cierplikowskiego, który przyjaźnił się z Dunikowskim.

[ramka][srodtytul]CV[/srodtytul]

Marek Roefler. Z wykształcenia fizyk. W latach 70. miał pracować w pierwszej polskiej elektrowni atomowej. W 1983 roku założył firmę Dantex SA, która zajmuje się budową biurowców pod wynajem oraz realizacją inwestycji mieszkaniowych.[/ramka]

[b][link=http://www.rp.pl/temat/181797.html]Czytaj więcej o kolekcjonowaniu sztuki[/link] [/b]

[b]Rz: Bezpośrednim powodem naszej rozmowy jest fakt, że otwiera pan niesprzedażną galerię z obrazami artystów Szkoły Paryskiej polskiego pochodzenia, np. Mojżesza Kislinga, Henryka Haydena, Szymona Mondzaina, Meli Muter, Eugeniusza Zaka i innych.[/b]

[b]Marek Roefler:[/b] Będzie to prezentacja moich zbiorów i firmowych, forma propagowania tej sztuki, najpierw w moim środowisku zawodowym. Z czasem, mam nadzieję, wystawa przekształci się w ogólnie dostępne muzeum. Inwestuję w sztukę moje prywatne środki oraz z zysku firmy Dantex SA, której jestem współwłaścicielem.

Pozostało 93% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy