Resort czeka jeszcze na zgodę rządu, by móc kontynuować prywatyzację grupy Lotos, będącą drugim po Orlenie producentem paliwa w kraju. Zmiany wymaga strategia dla sektora naftowego, w której zapisano, że to Skarb Państwa jest głównym właścicielem Lotosu. Zdaniem Dyrektora Departamentu Ropy i Gazu w Ministerstwie Gospodarki Macieja Kaliskiego do połowy czerwca Rada Ministrów może zatwierdzić zmiany w programie sektorowym.
[wyimek]1,95 mld zł warte są teraz akcje Lotosu, które posiada Skarb Państwa[/wyimek]
To będzie zielone światło dla ministra skarbu. Z informacji “Rz” wynika, że w rządowych dokumentach będzie tylko ogólny zapis o dopuszczeniu dalszej prywatyzacji, o ile zapewni Lotosowi rozwój i wzmocnienie pozycji rynkowej. W praktyce – jak zapowiada wiceminister skarbu Mikołaj Budzanowski – chodzi o wybór inwestora branżowo-finansowego (firma z branży z partnerem finansowym). Jego zdaniem po zakończeniu rozbudowy rafinerii w Gdańsku dla Lotosu szczególnie ważna jest działalność wydobywcza i zwiększenie udziału w rynku. I to powinien zapewnić inwestor.
Były minister skarbu Jacek Socha uważa, że Lotos potrzebuje solidnego partnera, który zagwarantuje mu dalszy rozwój. – Na miejscu ministra nie wykluczałbym sprzedaży całego pakietu, ale po wcześniejszych dokładnych analizach dotyczących potencjalnych oferentów – mówi Socha. – Pozostawienie tzw. resztówek to niedobry pomysł.
Resort posiada ok. 53 proc. akcji gdańskiej firmy, które według aktualnego kursu są warte 1949 mln zł. Eksperci przyznają, że w obecnej kapitalizacji spółki już zdyskontowana jest przyszła prywatyzacja, ale uważają, że potencjalny inwestor będzie musiał zapłacić więcej, niż wynikałoby to z notowań. – Trzeba wziąć pod uwagę przyszłe perspektywy Lotosu, możliwości, jakie ma ta firma po rozbudowie rafinerii – mówi jeden z nich.