Wczoraj napisaliśmy, że według nieoficjalnych informacji „Rz” kontrakt na produkcję kuchni z Amicą negocjuje niemiecki koncern BSH, w Polsce znany ze sprzętu AGD Bosch i Siemens. Prezes i główny udziałowiec Amiki Jacek Rutkowski od jakiegoś czasu przyznaje jedynie, że negocjuje kontrakt na produkcję ok. 200 tys. kuchni rocznie dla jednego z europejskich koncernów. Dalszych komentarzy żadna ze stron nie chce udzielać, ale zareagowali inwestorzy.
Wczoraj na giełdzie akcje Amiki zyskiwały nawet ponad 4 proc. Ostatecznie zakończyły dzień z ceną 49,6 zł (o 1,2 proc. większą niż na piątkowym zamknięciu) przy 5,4 mln zł obrotów.
W branży informacje na temat tajemniczego kontraktu pojawiają się od dawna. – Wiele czynników ma wpływ na wzrost notowań spółki, którą jeszcze rok temu uważano za bankruta, a kurs spadł poniżej 4 zł. Teraz jest w dobrej kondycji finansowej, umacnia pozycję na wielu rynkach regionu i staje się coraz ważniejszym graczem, z którym trzeba się liczyć – mówi Andrzej Szymański, analityk DM BZ WBK.
Zaczęły się też pojawiać plotki, jakoby BSH był zainteresowany nie tylko współpracą handlową, ale także zakupem całej spółki. – Nie prowadzę w tej chwili żadnych rozmów w sprawie sprzedaży swojego pakietu akcji spółki – mówił „Rz” Jacek Rutkowski. Także część branży podchodzi do takich informacji sceptycznie, jednak gdy zaczęły się pojawiać pierwsze przecieki o sprzedaży dwóch fabryk Samsungowi, było podobnie.
– Naturalne jest, że Koreańczycy za jakiś czas będą musieli uzupełnić ofertę o kuchnie i będą chcieli kupić fabrykę Amiki albo całą spółkę. Dla europejskich graczy takich jak BSH dalsze wejście Samsunga byłoby niekorzystne. Strategicznie dla nich lepiej by było przejąć Amicę, niż dopuścić do jej sprzedaży Samsungowi, który może się zbytnio umocnić. Gra nie idzie o nasz rynek, tylko o Europę Zachodnią, dokąd w większości trafia produkowany w Polsce sprzęt – dodaje Andrzej Szymański.