Na poły zabawną, na poły żenująca anegdotę opowiedziała wczoraj uczestnikom konferencji iNET-Meeting szefowa UKE. Otóż zgadało się na temat obowiązków informacyjnych operatorów telekomunikacyjnych. Dla małych ISP zbieranie historycznych danych o infrastrukturze przez UKE, to dopust Boży. Ludzi nie ma za dużo, klienci nie lubią czekać, przełączniki i zasilacze lubią się psuć. Tymczasem trzeba grzebać w bazach danych i wypełniać dla UKE kolejne arkusze Excela.
Niektórych wyprowadziło to równowagi do tego stopnia, że… wysłali do UKE arkusze wypełnione cyrylicą. Albo zabezpieczone hasłem, którego UKE nie udostępnili, bo… zapomnieli. No, ale arkusz wypełniony, więc obowiązek spełniony. – Nie będę tolerowała takiej dziecinady – grzmiała szefowa UKE. Może nie za fajnie, kiedy urzędnik państwowy straszy przedsiębiorcę represjami. Ale też robienie poważnego biznesu telekomunikacyjnego wyklucza – wydaje się – „robienie” przedszkolaka.
Paradoksalnie, im bardziej konfrontacyjna była szefowa UKE, tym większy aplauz sali zbierała. Widać lubimy silnych ludzi. I lubimy się z nimi podroczyć. Czy to najlepsza droga?
Przedsiębiorca musi niestety walczyć nie tylko o środki na spłatę bieżących faktur. Otoczenie rynkowe, to nie tylko klienci i kontrahenci. To także gminny informatyk, urbanista w urzędzie miasta i sekretarka pani Gienia, która teczkę z wnioskiem ukryć na spodzie oczekującego na decyzję stosu. Otoczenie rynkowe, to również urzędnik w UKE.
Trudno się obrażać na ludzi, którzy wykonują swoją pracę. Jeżeli obowiązki informacyjne są trudne, to nie ma co walczyć z egzekwującymi je urzędnikami. Trzeba walczyć o zmianę prawa i rozporządzeń. To trudne, czasochłonne i kosztowne. Trzeba do tego, albo zapaleńców-społeczników, albo zawodowców. Wielcy operatorzy wybrali to drugie rozwiązanie – dla nich lobują izby gospodarcze. Mali ISP, jakby nie byli jeszcze przekonani, jak to zrobić. Mają swoje organizacje, ale mam wątpliwości, czy już dzisiaj należycie umocowane do walki o branżowe interesy. Póki co małym operatorom pozostaje pokornie czytać nowe akty prawne. I użalać się na rzeczywistość przed prezes UKE, jak przed surową, ale dobrą ciocią. Nie wiem, czy godzi się obarczać prezes Streżyńską taką rolą.