Od kiedy została prezydentową, Anna Komorowska odbywa triumfalny przemarsz po kolorowych magazynach. Miesięcznik „Elle" umieścił ją na liście najlepiej ubranych 2010. „Choć nie nosi rozmiaru 36, swoją kobiecość pokazuje z niebywałą klasą. Jest w tym wszystkim skromna, ale nie szara. Zachowawcza, ale nie nudna" – donosi „Party". – Pierwsza dama nie może wybierać zbyt jaskrawych kolorów ani wymyślnych krojów. Powinna stawiać na proste formy i dobre tkaniny. Pani Komorowska nie ma rozmiaru 36, więc w klasycznych ubraniach zdecydowanie będzie jej najlepiej – doradza Tomasz Jacyków i daje pani Komorowskiej swoje OK.
Osobiście w pochwałach zachowałabym większą powściągliwość. „Niebywała klasa" to za dużo powiedziane. W swojej kategorii – kobiety pięćdziesięcioparoletniej o sporych rozmiarach – jej elegancję określiłabym jako poprawną, lecz bezbarwną. Utalentowany krawiec nie brał udziału w tworzeniu tej garderoby. A przydałby się. Dla kobiety tęższej można stosować bardziej kreatywne rozwiązania niż luźno puszczona gładka garsonka z lamówką.
Dziennik „Fakt" ustalił, że panią prezydentową ubiera stylistka, której z nazwiska nie rozszyfrowano. Podobno za godzinę swoich usług bierze 150 złotych. Za publicznym wizerunkiem Małgorzaty Tusk, według śledczych „Faktu", stoją Ewa i Piotr Krajewscy. Ich atelier „specjalizuje się w projektowaniu i szyciu luksusowych kreacji wieczorowych, sukien ślubnych". W strojach od Krajewskich występują uczestnicy programów „You can dance" w TVN i „Gwiazdy tańczą na lodzie" w publicznej Dwójce. Nie jestem pewna, czy to najlepsza rekomendacja dla wizerunku żony premiera. Ale wymagania naszej opinii publicznej nie są wygórowane. Jak się nie ma co się lubi, trzeba polubić, co się ma. Nie można na wszystko narzekać, kogoś trzeba pochwalić, kogoś umieścić na liście najelegantszych.