Inwestorzy chyba oswoili się z tym, że agencja ratingowe obniżają kolejnym krajom ratingi więc wtorkowa, późnowieczorna decyzja Moodys o obcięciu długoterminowej oceny dla Irlandii do „śmieciowego" poziomu Ba1, nie wzruszyła inwestorów. Agencje ratingowe mają coraz bardziej na pieńku z instytucjami odpowiedzialnymi za politykę pieniężną i fiskalną na świecie. Coraz częściej słychać głosy krytyki, że wydawane przez nie noty mijają się z prawdą czego najlepszym przykład mieliśmy w Stanach Zjednoczonych przy okazji pęknięcia balonu na rynku nieruchomości i problemów firm finansowych, które na nim działały. Co więcej kłopoty finansowe Irlandii nie są niczym nowym. Mówi się od nich od kilku kwartałów. Tamtejsze władze wdrożyły dość skuteczny program oszczędnościowy pozwalający oczekiwać, że zielona wyspa wyjdzie na prostą. Decyzja Moody's może wydawać się zatem nieco na wyrost i w taki sposób, patrząc po początku środowej sesji na giełdach europejskich, potraktowali ją inwestorzy.

Otwarcie na parkietach naszego kontynentu bynajmniej nie odbywało się w atmosferze paniki, z którą mieliśmy do czynienia w dwóch poprzednich dniach, gdy rynku dyskontowało problemy finansowe Włoch. Giełdy w Londynie i Frankfurcie zaczęły dzień na poziomie wtorkowego zamknięcia. Paryż wystartował na lekkim minusie.

Jeszcze lepiej wyglądał poranek na GPW. WIG 20 zwyżkował o 0,29 proc. do 2742 pkt. WIG rósł o 0,18 proc. do 47782 pkt. Indeksy mniejszych firm zaczęły jednak dzień na minimalnych minusach. Najlepszą inwestycją był KGHM, który już po kwadransie zyskiwał 2 proc. za sprawą lekkiego wzrostu cen miedzi na giełdach światowych. Najsłabiej, tracąc 1,8 proc., prezentowało się PBG.

Spokój wrócił również na rynek walutowy. Euro kosztowało w Warszawie 4,0335 zł czyli niewiele więcej niż we wtorek. Dolar był wyceniany na 2,8720 co oznaczało symboliczny spadek a frank na 3,4630 co z kolei oznaczało minimalny wzrost.

O ile pierwsza część dnia zapowiada się spokojnie to druga może być dużo bardziej dynamiczna. Wszystko za sprawą publikowanych o 14.30 porcji danych makro ze Stanów Zjednoczonych. Na rynek trafią wówczas, jak co tydzień w czwartek, dane o licznie wniosków o zasiłek dla bezrobotnych w poprzednim tygodniu oraz o czerwcowej sprzedaży detalicznej i inflacji PPI. O 16.00 poznamy dane o niesprzedanych zapasach towarów w maju. Jeśli po raz kolejny dane potwierdzą, że tempo odbicia w gospodarce USA słabnie dla inwestorów może to być impuls do pozbywania się akcji co przełożyć się może na spadki a giełdach światowych.