Rupert Murdoch: dziękujemy i do widzenia?

Najbliższe miesiące pokażą, czy tytuł „Dziękujemy i do widzenia” z ostatniego numeru brytyjskiego brukowca „News of the World” należącego do Ruperta Murdocha odniesie się i do niego samego

Publikacja: 15.07.2011 03:19

Rupert Murdoch: dziękujemy i do widzenia?

Foto: AP

Kompromitująca media afera podsłuchowa, w którą zamieszany jest należący do australijskiego magnata mediowego Ruperta Murdocha brytyjski brukowiec „News of the World", właśnie udaremniła jego koncernowi News Corp. ważną transakcję. I z Wielkiej Brytanii, gdzie się zaczęła, rozlewa się na cały świat. Chyba pierwszy raz w historii tego koncernu nad spiritus movens całego biznesu, 80-letnim Rupertem Murdochem i jego mediowo-rozrywkowym imperium, którego roczne przychody sięgają 33 mld dol., zawisły tak czarne chmury.

Do News Corp. należy m.in. telewizyjna grupa Fox, rozległe portofolio anglojęzycznej prasy w USA, Wielkiej Brytanii i Australii (m.in. „The Wall Street Journal"), udziały w operatorach płatnej telewizji (Sky Italia, ale też 39 proc. BSkyB, do której należy z kolei 45 proc. niemieckiej spółki Sky Deutschland) czy wytwórnia filmowa 20th Century Fox (z niej wyszedł chociażby trójwymiarowy „Avatar"). W Polsce News Corp. do ubiegłego roku miał outdoorową firmę News Outoor Poland, wcześniej był też istotnym udziałowcem TV Puls, ale nie widząc szans na rozwój biznesu, wycofał się tu także z tej działalności.

„Dziękujemy i do widzenia!" – głosi wisząca jeszcze pod internetowym adresem tabloidu okładka ostatniego numeru „News of the World". Tygodnik ukazywał się od 168 lat, w niedzielę można go było w brytyjskich kioskach kupić ostatni raz. Jak podał wydawca, News International Ltd., sprzedało się 3,8 mln egzemplarzy tygodnika (dla porównania – wydanie, które ukazało się tydzień wcześniej, kupiło „tylko" 1,1 mln osób), a pieniądze uzyskane ze sprzedaży tego numeru powędrowały na cele charytatywne.

Murdoch podjął tę szybką i drastyczną decyzję, kiedy rozmachu nabrało śledztwo w sprawie bulwersujących metod stosowanych przez gazetę w celu zdobywania informacji. By na łamy brukowca trafiały nieosiągalne dla konkurencji tabloidowe hity, „News of the World" nie tylko przekupywał policjantów – co choć nielegalne i naganne, jakoś jeszcze mieściło się jego czytelnikom w głowie – ale także finansował prywatnych detektywów i hakerów, którzy włamywali się do telefonów komórkowych interesujących ich osób.

Brytyjska opinia publiczna zniosła jeszcze, choć już przy ogromnym skandalu, fakt, że podsłuchiwana była w ten sposób rodzina królewska, celebryci i inne osoby publiczne. Falę nieopanowanego oburzenia wywołało jednak ujawnienie na początku lipca, że ofiarą nieetycznych „śledztw" brukowca padały prywatne, a w dodatku skrzywdzone przez los osoby, jak rodziny ofiar zamachu terrorystycznego, do którego doszło sześć lat temu w Londynie, czy krewnych żołnierzy, którzy zginęli na wojnach w Afganistanie i Iraku.

Miarka przebrała się też po ujawnieniu informacji o tym, że wynajęci przez redakcję hakerzy włamywali się do komórki 13-letniej Milly Dowler (gazety szeroko rozpisywały się nad jej zaginięciem, potem się okazało, że nastolatka została zamordowana). A kiedy wydawało się, że to i tak już dla Brytyjczyków za wiele, jeszcze dolały oliwy do ognia najnowsze doniesienia z tego tygodnia o tym, że pracownicy „News of the World" szukali sposobu na plądrowanie komórek ofiar zamachów w USA z 11 września 2001 r.

Ogrom niejasności, jaki wiązał się z tymi wszystkimi odkryciami („Gurdian" pisał np., że redakcja utrudniała policji dochodzenia, czyszcząc skrzynki e-mailowe) spowodował, że publiczne oświadczenie zapowiadające zamknięcie tytułu wydał nie kto inny, tylko James Murdoch, jedyne dziecko Ruperta, które pozostało w jego firmie (drugi syn, Lachlan i córka Elisabeth odeszli z firmy w poprzednich latach). James jest szefem rady nadzorczej News International i wiceprezesem News Corp.

– Wszystkie te doniesienia, jeśli okażą się prawdziwe, mówią o działaniach nieludzkich, na które nie ma miejsca w naszej firmie. „News of the World" powinno pilnować postępowania innych, a nie potrafiło przypilnować same siebie – kajał się Murdoch jr.

Reperkusje polityczne

Zamknięcie gazety miało załagodzić aferę, a przyniosło skutek wręcz odwrotny: obserwatorzy podkreślali, że pracę straciło 200, być może nic wcześniej niewiedzących o sprawie, pracowników tytułu. W dodatku na światło dzienne wyszły skomplikowane powiązania między mediami i ludźmi Murdocha a brytyjskimi politykami.

Wątpliwości budzi też to, że tego kalibru fakty zostały ujawnione dopiero w połowie tego roku, choć tzw. afera podsłuchowa nie jest odkryciem nowym – procesy w sprawie podsłuchiwania ludzi, jakiego dopuszczali się dziennikarze gazety Murdocha, trwały już w poprzednich latach. Jak podał „Guardian", ofiar podsłuchu mogło być w ciągu ostatniej dekady nawet 4 tys.

Spodziewając się zapewne takiego obrotu spraw, jeszcze w styczniu tego roku jeden z dwójki byłych szefów „News of the World", którzy będą się teraz tłumaczyć przed policją i organizacjami dbającymi o przestrzeganie etyki w branży mediowej, złożył dymisję. I tu właśnie zaczyna się wspomniany kolejny problem Murdocha: otóż sprawa nabrała też wymiaru politycznego i dziś interesują się nią wszyscy prominentni przedstawiciele obu największych brytyjskich partii.

Sprawą żywo interesuje się sam brytyjski premier David Cameron, bo tak się składa, że zatrudniany przez News International Andy Coulson, który kierował „News of the World" do 2007 r., był ostatnio doradcą Camerona ds. kontaktów z mediami. Kontakty z premierem utrzymuje też podobno poprzedniczka Coulsona Rebeka Brooks, za której szefowania w gazecie także dochodziło do podsłuchiwania ludzi w celu zdobywania pikantnych informacji.

W obecnej sytuacji Brytyjczycy zaczęli patrzeć na te znane wszystkim od dawna powiązania nieco inaczej. Podobnie na to, że mimo stawianych już wcześniej Brooks zarzutów Murdoch solidarnie pojawiał się z nią w świetle jupiterów (Brooks od czasu gdy przestała być szefową „News of the World", jest dyrektor generalną News International i – w przeciwieństwie do Coulsona – na razie dymisji z zajmowanego stanowiska nie złożyła), udzielając jej w ten sposób wsparcia.

Cameron wybrnął z niezręcznej sytuacji, zapewniając, że Coulson zarzekał się, że o podsłuchach nic nie wiedział i że nie było powodów, by mu nie wierzyć. Ale też teraz trzyma rękę na pulsie i pilnuje, by sprawa została należycie wyjaśniona. Murdoch może więc zapomnieć o spokoju na najbliższe lata.

– Zatrudniłem go, bo zapewnił mnie o tym i takie same zapewnienia złożył na policji, w parlamencie i pod przysięgą w sądzie. Jeśli okaże się, że kłamał, nie tylko będzie to oznaczało, że nigdy nie powinien się znaleźć w parlamencie, ale też że powinien znaleźć się w prokuraturze – cytował Camerona wypowiadającego się  o Coulsonie brytyjski „The Telegraph".

Mówi się, że w Wielkiej Brytanii Murdochowi już w latach 80. sprzyjała brytyjska premier Margaret Thatcher. Nieprzypadkowe wydaje się też więc, że były pracownik Murdocha znalazł pracę w kancelarii Davida Camerona.

Coraz szersze kręgi

To jednak nie koniec. Na fali oskarżeń pod adresem „News of the World" były premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown oskarżył inny ukazujący się na Wyspach tytuł wydawany przez Murdocha – „The Sun" – o inwigilowanie jego i jego rodziny (dziennikarze nielegalnymi drogami mieli zdobywać informacje o koncie bankowym byłego premiera i kłopotach jego rodziny, w tym mukowiscydozie jego syna).

To rzuca kolejny cień na Rebekę Brooks, która – już zamieszana w aferę podsłuchową – była także w przeszłości szefową „The Sun". Dlatego Cameron naciskał na Murdocha i Brooks, sugerując, że oczekuje jej dymisji i że „na miejscu Ruperta Murdocha przyjąłby jej rezygnację".

Nic takiego się jednak nie stało. Brooks uparcie twierdzi, że jest niewinna i o sprawie nic nie wiedziała, a Murdoch wspierał ją przez cały dotychczasowy proces wyjaśnień prowadzonych przez brytyjską policję i parlament.

Po oświadczeniu Browna News International wydał swoje, w którym zapewnia, że prowadzi w redakcji wewnętrzne śledztwo, żeby wyjaśnić sprawę. Wynika z niego m.in., że nie wyszukiwał żadnymi nielegalnymi metodami informacji o historii choroby syna byłego premiera. Informacje miały dotrzeć do gazety z zewnątrz od osoby, która sama je przyniosła, by nagłośnić sprawę choroby. – Ta osoba dostarczyła poświadczające to oświadczenie, które zostało potwierdzone przez prawnika – podała firma.

Wątków jest już jednak zbyt wiele, by Murdoch, którego koncern ma ogromny wpływ na rynek mediów w USA, Wielkiej Brytanii i Australii, mógł opanować aferę, zamykając jeden lokalny tytuł. Dlatego powoli zaczyna „współpracować".

W najbliższy wtorek wraz z synem Jamesem i Rebeką Brooks pojawi się na przesłuchaniu w brytyjskim parlamencie.

– To pierwszy ich sensowny ruch w tej sprawie – skomentował w telewizji BBC John Whittingdale, szef Komisji Izby Gmin do spraw kultury, mediów i sportu. – Wezmą na siebie całą krytykę, a to jest to, czego od nich oczekujemy. Cieszę się, że zaakceptowali to zaproszenie.

Firma próbuje też złagodzić złe wrażenie, jakie wywołało wyrzucenie na bruk całej załogi „News of the World". Ma ona zostać zatrudniona w innych brytyjskich mediach tego samego wydawcy, m.in. w „Fabulous Magazine" – dodatku do „News of the World", który nie został zamknięty.

Ani trochę nie załagodziło to jednak sytuacji. W USA senator Jay Rockefeller wezwał rząd do sprawdzenia, czy przez media Murdocha nie byli inwigilowani też obywatele amerykańscy (Murdoch ma tam nie tylko „Wall Street Journal" oraz agencję informacyjną Dow Jones, ale m.in. także 27 lokalnych stacji telewizyjnych). Podobne głosy słychać w Australii, skąd mediowy magnat pochodzi i gdzie jest prasowym potentatem (ma ok. 150 gazet).

– Rozprzestrzenienie się tego skandalu na Amerykę może oznaczać dużo większe kłopoty. Jeśli członkowie Kongresu zaczną zadawać takie pytania jak brytyjscy politycy, może to oznaczać koniec ery Murdocha – mówił „Rz" dr James Boys z American International University w Londynie.

Skutki już są

Pierwszy poważny biznesowy skutek afery Murdoch już odczuł. To przez nią w ubiegłym tygodniu upadł jego plan zakupu brakujących News Corp. 61 proc. w brytyjskim operatorze platformy satelitarnej BSkyB (ma ponad 10 mln klientów i jest jedną z największych tego typu firm w Europie). News Corp. ma tam 39 proc. udziałów i ostrzył sobie zęby na całość. Wszystko szło gładko do czasu rozkręcenia się afery.

Do przejęcia kontrolnego pakietu koncernu, którzy przynosi rocznie 5,9 mld funtów szterlingów przychodów potrzebna jest zgoda brytyjskiego rządu. W zaistniałej sytuacji zarówno premier Cameron, jak i liderzy opozycyjnej Partii Pracy z satysfakcją przyjęli oświadczenie News Corp. o rezygnacji z intratnego planu. Ed Miliband, lider opozycji, mówił nawet o „wielkim zwycięstwie opinii publicznej", kiedy News. Corp. ustami wiceprzewodniczącego rady nadzorczej Chase'a Careya oświadczył, że choć „przejęcie BSkyB przez News Corp. przyniosłoby wiele korzyści obu stronom, stało się jasne, iż zbyt trudne byłoby kontynuować rozmowy w tych okolicznościach".

Afera ma niewątpliwie wymiar na miarę możliwości Murdocha, którego mniejsze skandale zapewne w ogóle by nie zaprzątnęły. Mediowy magnat, który swoje pierwsze aktywa odziedziczył po zmarłym ojcu w Australii, mając niewiele ponad 20 lat, stworzył rozciągające się na cały świat (USA, Kanada, Azja, Europa, Australia) mediowe imperium, które skupia aktywa warte ok. 60 mld dol. i przynosi rocznie 33 mld dol.

W Wielkiej Brytanii, gdzie studiował na Oksfordzie, interesy mediowe zaczął właśnie od zakupu „News of the World" i „The Sun", jeszcze w latach 60. Dopiero potem wyruszył na podbój Ameryki.

W karierze zdarzały mu się jednak i pomyłki. Krytykowano ustępstwa, na które szedł w Chinach (ma tam telewizję i prasę), by móc rozwijać swój biznes. W ogóle ma opinię osoby, która dość bezwzględnie prowadzi swoje interesy.

Majątek samego Murdocha amerykański magazyn „Forbes" wycenia na 7,2 mld dol., co daje mu 122. miejsce na liście multimiliarderów na świecie. Ale na liście najbardziej wpływowych osobistości świata plasuje się dużo wyżej – na miejscu 13.

Jest żonaty (trzeci raz – z o więcej niż połowę młodszą od niego byłą chińską dziennikarką Wendi Deng) i ma szóstkę dzieci (najstarsza córka ma ponad 50 lat, najmłodsze dzieci – po kilka lat). Ma konserwatywne poglądy i ich nie kryje. W wywiadzie udzielonym „Rz" w 2007 r. mówił, że „liberałowie, którzy opanowali wiele amerykańskich mediów, zrobili wiele szkód". – Staramy się temu przeciwstawiać – dodał.

—Magdalena Lemańska

Kompromitująca media afera podsłuchowa, w którą zamieszany jest należący do australijskiego magnata mediowego Ruperta Murdocha brytyjski brukowiec „News of the World", właśnie udaremniła jego koncernowi News Corp. ważną transakcję. I z Wielkiej Brytanii, gdzie się zaczęła, rozlewa się na cały świat. Chyba pierwszy raz w historii tego koncernu nad spiritus movens całego biznesu, 80-letnim Rupertem Murdochem i jego mediowo-rozrywkowym imperium, którego roczne przychody sięgają 33 mld dol., zawisły tak czarne chmury.

Pozostało 96% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy