Eksperci nie są łaskawi wobec Aten. Coraz więcej z nich traci wiarę, że Grecja będzie w stanie utrzymać się w strefie euro i to pomimo wielkich wysiłków, jakie przedsięwzięli Grecy oraz organizacje międzynarodowe. Pomoc, jaką otrzymały Ateny od Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, nie rozwiązała problemu. W efekcie coraz częściej pojawiają się głosy prognozujące rozpad strefy i powrót Grecji do drachmy.
W opublikowanym w ostatni weekend w greckiej prasie wywiadzie Clemens Fuest, ekonomista z Uniwersytetu Oksforda oraz doradca niemieckiego ministra finansów Wolfganga Schauble, stwierdził, że prywatni wierzyciele Aten będą musieli zgodzić się na odpis większy niż przyjęto na październikowym szczycie UE. Uzgodniono wtedy, że banki dobrowolnie zgodzą się na zmniejszenie zobowiązań o 50 proc. Równocześnie ostrzegł, że nawet to może nie wystarczyć do uniknięcia katastrofy.
- Na moje oko to Grecja już zbankrutowała. Wierzę, że najlepszym rozwiązaniem byłoby szczere przyznanie, że rząd w Atenach nie jest w stanie spłacić swoich zobowiązań. Takie postawienie sprawy pozwoliłoby na wynegocjowanie lepszych warunków porozumienia z wierzycielami – tłumaczył Fuest.
Przyszłości w strefie euro dla Grecji nie widzi także szef czeskiego banku centralnego.
- Jeśli UE nie udzieli Grecji potężnego finansowego wsparcia, wysiłki na rzecz wyjścia z kryzysu trzeba skupić na dokapitalizowaniu banków, Grecja zaś powinna wystąpić ze strefy euro i zdewaluować drachmę - powiedział Miroslav Singer , prezes banku centralnego Czech w wywiadzie dla dziennika "Hospodarzskie Noviny".