Gdy zobaczyłem tytuł felietonu Piotra Muszyńskiego, członka zarządu Telekomunikacji Polskiej S.A., odpowiedzialnego za obsługę klientów hurtowych, miałem nadzieję na lekturę czegoś konstruktywnego. Niestety spotkał mnie zawód. Tytuł i śródtytuły pochodzą bowiem od redakcji, a ton wypowiedzi przedstawiciela operatora zasiedziałego wciąż wskazuje na całkowite odrzucenie współpracy.
Powrót do ostrej, antykonkurencyjnej retoryki idzie w ślad za nowymi przejawami dyskryminacji. TP nic sobie nie robi z tego, że została ukarana przez Komisję Europejską jedną z najwyższych kar w historii (127,5 mln euro). W sentencji wyroku Komisja Europejska zachęca zaś poszkodowanych do dochodzenia roszczeń. Netia zamierza zastosować się do sugestii KE.
Porównujmy pomarańcze z pomarańczami
Kto jak to, ale wiceprezes TP S.A. doskonale wie, że Netia jest operatorem o wielokrotnie mniejszych przychodach i sporo niższej rentowności niż TP, m.in. z powodu konieczności wnoszenia niemałych opłat za korzystanie z sieci TP. Dlatego, ani wskaźnik kwotowy inwestycji, ani współczynnik relacji nakładów inwestycyjnych do przychodów nie daje rzetelnej odpowiedzi na pytanie, który operator ma większy zapał inwestycyjny.
Zdecydowanie bliżej odpowiedzi na to pytanie będziemy jeśli spojrzymy na stopę reinwestycji zysków (w naszej branży stosuje się do tego celu zysk EBITDA). W przypadku Netii w latach 2007–2012 wskaźnik CAPEX/EBITDA wynosił: w 2007 r. – 138 proc. (w TP zaledwie 39 proc.); w 2008 r. - 151 proc. (w TP tylko 48 proc.); 2009 r. – 78 proc. (w TP 37 proc.); w 2010 r. – 54 proc. (w TP zaledwie 35 proc.), w 2011 r. – 64 proc. (w TP 51 proc.) Nie jest więc przypadkiem, że Grupa Netia w standardzie NGA (30 Mb/s i więcej) ma już blisko połowę własnej sieci, a TP zaledwie 25 proc.