Zwyczajowo termin kraje uprzemysłowione kojarzymy z najbardziej konkurencyjnymi i zamożnymi państwami świata. Pomimo że nie należymy do tej grupy, to jedną z dobrych stron naszej gospodarki jest względnie duży udział przemysłu w PKB naszego kraju.
Istnieją różne metodologie obliczania struktury PKB z podziałem na usługi, rolnictwo czy przemysł. Ale zawsze w przypadku Polski udział przemysłu sięgający niemal 20 proc. przewyższa takie gospodarki jak Francja (11 proc.), Portugalia (13 proc.) czy Hiszpania (13 proc.).
Na początku października Komisja Europejska ogłosiła zasadniczą zmianę dotychczasowej polityki wobec przemysłu. Przez ostatnie lata intensywnie wdrażano politykę klimatyczno-energetyczną, dążąc do osiągnięcia celów opisanych jako 3 x 20 proc.: redukcja emisji, udział źródeł odnawialnych, efektywność energetyczna. Konsekwentnie twierdziłem, że samo sformułowanie polityki w formie wzoru 3 x 20 świadczy o propagandowym jej wymiarze, nie zaś oparciu o solidną wiedzę.
Dziś Komisja najwyraźniej szuka wyjścia z twarzą z zaułka 3 x 20 proc., dodając czwarte 20 proc., czyli cel w postaci udziału przemysłu w ogólnym PKB. Przypomnijmy, że średni dla Unii oscyluje obecnie wokół 16 proc., za względu na solidną bazę przemysłową: Finlandii, Niemiec, Czech, Szwecji, oraz ich wagę na mapie Europy. W ten sposób, będzie można odłożyć w czasie wprowadzenie pełnej odpłatności na kwoty emisyjne, twierdząc, że to jedynie modyfikacja, nie przyznając się do prestiżowej porażki.
Należy podchwycić zmieniony ton w wypowiedziach niektórych komisarzy, tym bardziej że może on napotkać na kontrakcję grup interesów dla których wrogiem nr 1 jest dwutlenek węgla. Nie ma uzasadnienia wdrażanie pakietu klimatyczno-energetycznego w obecnym kształcie, zwłaszcza w obliczu pogłębiającego się kryzysu.