Zorganizowana przez dwa największe związki zawodowe akcja protestacyjna sparaliżowała bliski bankructwa kraj. Nie działa większość prywatnych firm. Nie pracują też pracownicy sektora publicznego. Wśród wielu grup zawodowych, które przyłączyły się do strajku, są m.in. kierowcy autobusów, maszyniści i pracownicy banków.
Według związkowców polityka oszczędnościowa rządu premiera Antonisa Samarasa tylko pogłębia trudną sytuację obywateli, usiłujących przetrwać najgorszą recesję w czasach pokoju.
"To nasza odpowiedź na ślepą politykę, która wyciska wszystkie soki z pracowników, prowadzi do zubożenia społeczeństwa i pogrąża gospodarkę w recesji i kryzysie" - twierdzi związek GSEE, zrzeszający pracowników sektora prywatnego. Zorganizował on strajk wraz ze zrzeszającym pracowników sektora publicznego związkiem ADEDY.
"Będziemy walczyć, dopóki rząd nie przestanie wprowadzać tych środków" - dodano w oświadczeniu. Od wybuchu kryzysu w 2009 roku reprezentujące 2,5 mln pracowników związki wielokrotnie strajkowały.
"Kraj został zniszczony, podobnie jak młodzi ludzie. Jestem wściekły na Europejczyków i naszych polityków. Powinni pójść do więzienia" - powiedział 56-letni urzędnik Nikos Papageorgiu.