Kryzys w strefie przeszedł z fazy gwałtownej w łagodniejszą, ale długotrwałą. Ryzyko rozpadu eurolandu wyraźnie spadło w zeszłym roku, ale na wypracowywanie znaczącego wzrostu gospodarczego przez wiele państw unii walutowej należy jeszcze długo czekać. Najbardziej poszkodowane są kraje z peryferii eurolandu.
Grecja
2013 r. będzie dla Grecji już szóstym z rzędu rokiem spadku PKB. O ile w 2012 r. grecka gospodarka skurczyła się o 6,4 proc., o tyle w tym roku, według prognoz Komisji Europejskiej, ma się ona zmniejszyć o 4,4 proc. Kraj może liczyć na wzrost gospodarczy najwcześniej w 2014 r. KE spodziewa się, że wówczas jego PKB wzrośnie zaledwie o 0,6 proc. Nie ma więc co liczyć na szybkie odbicie.
Grecka gospodarka jest obecnie w fatalnym stanie. Od końcówki 2009 r. uderzały w nią kolejne fale ostrych cięć fiskalnych, gwałtowne protesty społeczne, a przede wszystkim panika na rynkach finansowych – wywołana obawami przed tym, że Grecja może opuścić strefę euro. Kraj przeszedł restrukturyzację zadłużenia, a mimo to jego dług publiczny przekracza 170 proc. PKB.
Kolejne reformy fiskalne przynoszą mniejsze efekty, niż się spodziewano, a wiele ograniczeń ciążących gospodarce (np. w dostępie do określonych zawodów) jeszcze nie zostało zdjętych. Stopa bezrobocia przekracza 26 proc., a wśród osób młodych 50 proc. Perspektywy odbudowy gospodarki są niewesołe, gdyż silną jej gałęzią jest turystyka, a tych turystów, których stać dzisiaj na wyjazd do Grecji, odstraszają telewizyjne migawki z protestów i zamieszek w greckich miastach.
Mimo to ryzyko opuszczenia przez Grecję strefy euro mocno spadło przez ostatnie 12 miesięcy. Restrukturyzacja greckiego długu nie wywołała paniki na rynku (rentowność greckich obligacji dziesięcioletnich jest zbliżona do 11 proc., podczas gdy na początku 2012 r. zbliżała się do 40 proc.), a Europejski Bank Centralny i szefowie europejskich rządów, w tym zwłaszcza niemiecka kanclerz Angela Merkel, dali wyraźnie do zrozumienia, że będą wspierać integralność eurolandu. Kryzys w Grecji przekształcił się więc z gwałtownej erupcji w długotrwały, wolno dopalający się pożar.