Nowa Lista 500 to kolejne badanie tomografowe polskiej gospodarki. Gospodarki widzianej nie przez pryzmat zagregowanych wskaźników sprzedaży, inwestycji, zysków czy zatrudnienia, o których mówią komunikaty GUS. To, co pokazuje GUS, to tylko część prawdy. Zagregowane dane nie pokazują wielu problemów, z którymi musi się mierzyć większość polskich przedsiębiorstw. Badanie szczegółowe pozwala na lepszą ocenę trendów gospodarczych, szans rozwojowych, rysujących się na horyzoncie zagrożeń. A to dla stawiającego diagnozę informacja bezcenna.
Pogłębioną diagnozę pozwalają postawić dane zaprezentowane w nowej Liście 500 dotyczącej wyników firm w roku 2012. Teoretycznie – jeśli patrzeć jedynie na zagregowane wskaźniki – wszystko wyglądało znośnie. PKB wzrósł o 2 proc., znacznie wolniej niż w dwóch poprzednich latach, ale wyraźnie.
Wyniki gospodarcze pogarszały się wprawdzie z kwartału na kwartał, w miarę tego jak z zachodniej Europy docierała do nas fala kłopotów spowodowana recesją w strefie euro. Jednak dobra pierwsza połowa roku powinna była wystarczyć na to, by polskie firmy przeżyły cały rok w znośnej formie.
Wyniki firm prezentowane w Liście 500 pokazują jednak, że rzeczy miały się gorzej. To prawda, pierwszych 10 gigantów z tegorocznej listy odnotowało zadowalający wzrost przychodów ze sprzedaży przekraczający łącznie 14 proc. Jednak w pozostałych 490 firmach łączny wzrost sprzedaży wyniósł już tylko nieco ponad 5 proc., a więc niewiele więcej od zeszłorocznej inflacji. Im dalej w dół listy, tym wyniki sprzedażowe były słabsze. Firmy średnie odczuły więc stopniowe spowolnienie znacznie silniej niż wielkie. Co trzecia firma z Listy 500 odnotowała spadek sprzedaży zamiast wzrostu, co dziesiąta wpadła w straty.
Słowem, w roku 2012 firmom biegło się ciężko, z okresu na okres coraz ciężej.