Raporty domów maklerskich z rekomendacjami dla spółek giełdowych

Ścisłe trzymanie się zaleceń analityka dotyczących spółki niekoniecznie przyniesie sukces, ale sięgnięcie po informacje, wnioski i oceny zawarte w raporcie może być bardzo pomocne w inwestowaniu.

Publikacja: 15.05.2014 04:14

Raporty domów maklerskich z rekomendacjami dla spółek giełdowych

Foto: Bloomberg

Zdaniem ekspertów inwestorzy giełdowi z rezerwą powinni podchodzić do rekomendacji wydawanych przez biura maklerskie, a szczególnie do samych zaleceń typu „kupuj", „sprzedaj" lub „trzymaj". Tym bardziej że te zalecenia mogą być skrajnie różne.

Przykład to rekomendacje wydane w ciągu ostatnich dwóch miesięcy dla banku PKO BP. HSBC Securities uważa, że inwestorzy powinni przeważać w portfelu papiery tego banku (zwiększyć ich udział), bo kurs wzrośnie z obecnych 40,5 zł do 47,3 zł.  Natomiast firma Barclays radzi inwestorom, aby niedoważać  (zmniejszyć udział) akcje PKO BP, bo za rok będą kosztować mniej niż teraz (39 zł).

– Duża rozbieżność w rekomendacjach różnych biur wynika głównie ze sposobu wyceny aktywów akcyjnych. Najczęściej stosowana metoda to wycena na podstawie zdyskontowanych przepływów pieniężnych. Jej głównym minusem jest duża wrażliwość na przyjęte do modelu parametry – mówi Przemysław Miedziocha, makler papierów wartościowych DM mBanku.

Według niego nawet małe odchylenie w założonych przez analityka parametrach (np. stopa ryzyka, prognozowany wzrost przychodów czy przyszła cena surowców)  może skutkować znaczącą zmianą szacowanej wartości akcji.

– Badania statystyczne wyników zaleceń inwestycyjnych, zarówno na polskim, jak i na dojrzałych rynkach, nie potwierdzają ich ponadprzeciętnej skuteczności, oczywiście biorąc pod uwagę ogół publikowanych raportów – mówi Tomasz Bogusławski z Banku Pekao.

Według statystyk „Rz" średnio sprawdza się co druga rekomendacja.

Wiele kryteriów

Jeśli wycena przyszłej wartości akcji jest tak nieprecyzyjna, to pojawia się pytanie, jak albo czy w ogóle korzystać z rekomendacji.

– Generalnie rekomendacje, czyli raporty analityczne zawierające konkretne zalecenia inwestycyjne dotyczące akcji spółki, prognozy i wyceny są najbardziej kompletnym i uniwersalnym wsparciem dostarczanym klientom przez firmy inwestycyjne – mówi Tomasz Bogusławski.

W takim raporcie inwestor znajdzie dużo cennych informacji o spółce, branży, prognozach i subiektywnych ocenach analityka. Zdaniem Tomasza Bogusławskiego ścisłe trzymanie się zaleceń analityka niekoniecznie przyniesie sukces, ale wykorzystanie informacji, wniosków i ocen zawartych w całym raporcie analitycznym może być bardzo pomocne w inwestowaniu nawet po upływie dłuższego czasu od sporządzenia raportu.

– Celem rekomendacji jest identyfikacja spółek, których wartość fundamentalna znacząco odbiega od bieżących cen rynkowych – mówi Przemysław Miedziocha.

I radzi, aby przy podejmowaniu decyzji na podstawie rekomendacji zwrócić uwagę na oczekiwaną stopę zwrotu po osiągnięciu ceny docelowej, założony horyzont inwestycyjny oraz na to, jak dużo czasu upłynęło od wydania raportu, czy inni inwestorzy mogli  wcześniej zareagować na zalecenia z rekomendacji. Warto również wziąć pod uwagę aktualne otoczenie rynkowe. A samej rekomendacji nigdy nie należy traktować jak wyroczni.

– Rekomendacja, w przypadku której kurs akcji zdążył dojść w okolice ceny docelowej, nierzadko bywa już mniej wartościowa dla inwestorów. Jeśli dysproporcja między notowaniami a ceną docelową nadal jest duża, to przynajmniej teoretycznie taka publikacja nadal ma sens – uważa Piotr Cieślak, wiceprezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych.

Jak interpretować zalecenia

W rekomendacjach podawana jest cena docelowa, którą akcje spółki powinny osiągnąć za 12 miesięcy, chociaż są też rekomendacje wydawane na dziewięć miesięcy. Rekomendacja obowiązuje zatem najczęściej przez rok lub do wydania przez analityka kolejnej rekomendacji.

Każdy dom maklerski stosuje własną interpretację zaleceń dotyczących postępowania z akcjami. Dlatego aby dokładnie zrozumieć, jakie zalecenia wydał analityk, należy się zapoznać ze słownikiem zamieszczonym na końcu raportu.

Na przykład Ipopema wydaje trzy rodzaje rekomendacji. „Kupuj" oznacza, że inwestycja w akcje w ciągu 12 miesięcy przyniesie zysk większy niż 15 proc. W przypadku „trzymaj" zwrot z inwestycji powinien wynieść od 0 do 10 proc. Natomiast „sprzedaj" oznacza potencjalną stratę w przyszłości.

Z kolei Dom Maklerski mBanku wydaje rekomendacje na okres od sześciu do dziewięciu miesięcy. „Kupuj" należy rozumieć tak, że analityk oczekuje zysku w wysokości co najmniej 15 proc. Przy „akumuluj" spodziewana stopa zwrotu wyniesie od 5 do 15 proc., a przy „trzymaj" – od minus 5 do 5 proc. Rekomendacje „redukuj" i „sprzedaj" są wydawane wtedy, gdy analityk prognozuje stratę z inwestycji w dane akcje; w przypadku  „redukuj" strata może wynieść od 5 do 15 proc., a „sprzedaj" – powyżej 15 proc.

Są to zalecenia bezwzględne. Inny typ to rekomendacje relatywne, czyli odnoszące się do udziału danych akcji w portfelu inwestycyjnym. Należą do nich takie zalecenia, jak: ponad rynek, poniżej rynku, zgodnie z rynkiem, niedoważaj czy przeważaj.

Postaw na edukację

– Rekomendacje biur maklerskich to tylko jeden z elementów, jaki warto brać pod uwagę, podejmując decyzje inwestycyjne. Trzeba nauczyć się czytać rekomendacje i samemu wyciągać wnioski na podstawie informacji zawartych w raporcie czy założeń przyjętych do wyceny – uważa Michał Stopka, niezależny analityk giełdowy, redaktor serwisu „Michał Stopka Inwestor Profesjonalny".

Jego zdaniem rekomendacje mogą być bardzo pomocne, ale mogą też doprowadzić  do bankructwa.

– Inwestor powinien mieć naprawdę sporą teoretyczną i praktyczną wiedzę na temat inwestowania w akcje, żeby wiedzieć, na co uważać, a co wykorzystać w swoim warsztacie – dodaje Michał Stopka.

Piotr Cieślak | wiceprezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych

Pewne jest, że rekomendacje nie powinny stanowić jedynej podstawy decyzji inwestycyjnych. Jak pokazuje praktyka, wiele zaleceń analityków jest nietrafionych. Inwestor, który chce skorzystać z raportu z rekomendacją, powinien przede wszystkim zwrócić uwagę na nierzadko szczegółową analizę dotyczącą spółki, jej biznesu oraz otoczenia, w którym działa.

Żeby ocenić jakość rekomendacji, warto sięgnąć też do modelu wyceny, w tym do założeń przyjętych do kalkulacji. Dobrze jest także zwrócić uwagę na spółki, do których wyceniana firma jest przyrównywana. Liczby stanowią bowiem podstawę wyceny. Warto też pamiętać, że wyceny oparte są na subiektywnych założeniach analityków i z reguły trudno udowodnić, że  np. wartości prognoz są niepoprawne. Oczywiście to fakt, że nie da się skutecznie prognozować wyników na wiele lat do przodu. Dlatego ryzyko, że  modele prognostyczne się nie sprawdzą, jest bardzo wysokie. Warto skonfrontować liczby z własną oceną spółki.

Można odnieść wrażenie, że biura maklerskie grają z trendem i nierzadko naśladują się wzajemnie. Jeśli kurs danej akcji rośnie, czyli papier jest w trendzie wzrostowym, to prognozowanie odwrotne do trendu wymaga odwagi. Zresztą łapanie górek czy dołków nie jest dobrą praktyką. Stąd też więcej rekomendacji „sprzedaj" pojawia się dopiero wtedy, gdy rynek jest w stałym trendzie spadkowym.

Artur Iwański | dyrektor Biura Analiz Rynkowych DM PKO BP

Praca i wartość analityka, na szczęście, coraz bardziej przesuwa się z nastawienia na trafność rekomendacji w kierunku wiedzy o spółce i sektorze. Czytając rekomendację, należy pamiętać, że przedstawia ona wartość spółki wyliczoną na podstawie założeń i scenariusza, którego realizacja, zdaniem analityka, jest najbardziej prawdopodobna. Jednak wycena to nie tylko matematyka i ścisła wiedza, ale w pewnym sensie sztuka oraz zdolność wyodrębniania z nieprzejrzanej masy przedmiotów i zależności tego, co najważniejsze i decydujące.

Inwestor nigdy nie powinien bezkrytycznie słuchać rekomendacji, ale należy traktować je jako cenny głos w dyskusji o przyszłości i wartości spółki. Dlatego w jednym momencie mogą ukazywać się różne rekomendacje w zależności od subiektywnej oceny przyszłości i różnych założeń. Dzięki temu można lepiej zobaczyć, co wpływa na wartość spółki, jakie są zagrożenia i szanse. Inwestor zawsze powinien dokładnie rozumieć, jakie narzędzia ma do dyspozycji i jak może ich użyć. Jeżeli zgadza się z założeniami i scenariuszem rozwoju w przyszłości, wtedy może trzymać się zawartego w rekomendacji zalecenia. Ale również po zainwestowaniu trzeba śledzić rozwój wydarzeń i monitorować odchylenia od oczekiwań. A co najważniejsze, trzeba rozumieć, co jest ich przyczyną i jakie są skutki dla wyceny.

Michał Szymański | partner zarządzający Money Makers

Rekomendacji, tak jak każdej innej rady, inwestor nie powinien się ślepo trzymać. Oprócz samego zalecenia należy zrozumieć, co leży u jego podstaw (np. „przeświadczenie" analityka o rychłym wejściu inwestora strategicznego czy fundamentalna poprawa sytuacji spółki). Należy także zidentyfikować rodzaje ryzyka, które są w założeniach rekomendacji. Wtedy będziemy mogli dużo lepiej ocenić, czy rekomendacja ma sens i czy jest odpowiednia, biorąc pod uwagę nasze potrzeby inwestycyjne. Rekomendacja, jeśli jest poparta rzetelną analizą, może służyć jako źródło informacji o spółce. Na zebranie tych danych musielibyśmy poświęcić dużo czasu.

Koncentrując się na konkluzji, czyli na rekomendacji „kupuj" lub „sprzedaj", inwestor powinien pamiętać, że analitycy nie działają w próżni. Mogą mieć rozmaite konflikty interesów.  Dlatego tak ważne jest zrozumienie podstaw rekomendacji. Bardzo mała ilość rekomendacji „sprzedaj" to powszechne zjawisko w różnych krajach, dobrze opisane w literaturze. Jego podstawowe źródła to: niechęć analityka do psucia sobie relacji ze spółką, ryzyko utraty potencjalnego biznesu przez dom maklerski (np. obsługa  przyszłej emisji akcji spółki) czy przez inną „dywizję" grupy finansowej, np. bankowość korporacyjną. No i wreszcie ryzyko prawne rekomendacji „sprzedaj" jest dużo wyższe. Zarząd spółki będzie dużo gwałtowniej reagował na nieuzasadnioną według niego rekomendację „sprzedaj" niż „kupuj".

Dwie metody wyceny akcji

Na pierwszej stronie raportu  podane jest zalecenie, co należy zrobić z akcjami spółki (np. kupuj, akumuluj, trzymaj, sprzedaj), cena bieżąca (po jakiej można kupić akcje na giełdzie w dniu wydania rekomendacji) oraz cena docelowa. Aby ustalić cenę docelową, analitycy muszą najpierw wycenić spółkę. Najczęściej stosuje się metody: DCF (zdyskontowanych przepływów pieniężnych) i porównawczą. Pierwsza z nich polega na określeniu, jakie strumienie gotówki zasilą spółkę w przyszłości, i przeliczeniu, ile te przypływy gotówki są obecnie warte. Metoda ta uwzględnia więc przyszłe wyniki finansowe (to zaleta), ale prognozy są oparte na subiektywnej ocenie analityka (wada). Bardziej obiektywna jest metoda porównawcza: akcje spółki są wyceniane na podstawie porównania wskaźników rynkowych z innymi spółkami z branży. Pod uwagę brane są  bieżące wyniki. Ponieważ jednak przyszłe wyniki mogą się znacznie różnić od obecnych, analitycy najczęściej wyceniają spółki na podstawie obu metod.

Zdaniem ekspertów inwestorzy giełdowi z rezerwą powinni podchodzić do rekomendacji wydawanych przez biura maklerskie, a szczególnie do samych zaleceń typu „kupuj", „sprzedaj" lub „trzymaj". Tym bardziej że te zalecenia mogą być skrajnie różne.

Przykład to rekomendacje wydane w ciągu ostatnich dwóch miesięcy dla banku PKO BP. HSBC Securities uważa, że inwestorzy powinni przeważać w portfelu papiery tego banku (zwiększyć ich udział), bo kurs wzrośnie z obecnych 40,5 zł do 47,3 zł.  Natomiast firma Barclays radzi inwestorom, aby niedoważać  (zmniejszyć udział) akcje PKO BP, bo za rok będą kosztować mniej niż teraz (39 zł).

Pozostało 94% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy