– Oczywiście, że nasza gospodarka jest wrażliwa na sankcje. Negatywny na nią wpływ ma nie tylko wprowadzanie nowych ograniczeń, ale i podtrzymywanie wprowadzonych wcześniej restrykcji przez długi czas. Uważam, że najmocniej sankcje uderzają w instytucje finansowe. Powoduje to ujemne saldo na rachunku, które z kolei naciska na kurs, podnosi inflację i szkodzi innym wskaźnikom gospodarczym – przyznał w piątek na konferencji prasowej Aleksiej Ulukajew, minister rozwoju gospodarczego Rosji.
Co się skurczy?
Kreml nie ukrywa, że może być gorzej. W przyszłym roku „na minusie będą realne dochody ludności, zarobki, obroty w handlu detalicznym, usługach itp. To oznacza, że mechanizm wzrostu gospodarczego przestaje pracować" – ocenia Ulukajew.
Teraz rosyjski rząd zakłada, że Zachód zniesie sankcje w przyszłym roku. Jeżeli to nie nastąpi, trzeba będzie dokonać korekty prognozy gospodarczej. Ulukajew podkreślił, że efekt sankcji pojawi się też w latach 2016–2017, szczególnie jeśli chodzi o nowoczesne technologie dla koncernów wydobywających ropę i gaz.
– Różne zapowiedzi Zachodu, np. o próbach zmniejszenia zakupów naszego gazu i produktów naftowych, także wpływają wprost na nasz wzrost gospodarczy – dodał minister.
Zimowe przymiarki
Kryzys w stosunkach Rosji z Zachodem odbił się ostatnio m.in. na turystyce. Mniej Rosjan jeździ do Czech, zmalała liczba rezerwacji na narty w Alpach. Czeski urząd statystyczny odnotował spadek w III kwartale liczby gości z Rosji o 14 proc. Linia lotnicza CSA zmniejszyła we wrześniu ruch do Rosji o 23 proc.