Plan wicepremiera Morawieckiego zakłada wzmocnienie polskich oszczędności poprzez fundusze emerytalne, mechanizmy oszczędzania w bankach, firmach ubezpieczeniowych i bezpiecznych funduszach inwestycyjnych. To duże wyzwanie, zwłaszcza że do tej pory pobudzanie skłonności do oszczędzania się nie udawało. Z raportu „Świadomość emerytalna Polaków" przygotowanego przez Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową na zlecenie Europejskiego Kongresu Finansowego wynika, że Polacy zaczęliby więcej odkładać tylko wtedy, gdyby wprowadzono program, w którym do wpłat na przyszłą emeryturę dopłacałoby państwo lub pracodawcy. Budżet jest już jednak nadszarpnięty programem rodzina 500+, a pracodawcy bardziej są skłonni ciąć koszty, niż je zwiększać, co widać choćby po rosnącej liczbie zatrudnionych na umowę o dzieło lub zlecenie.
Ofertą rynkową trudno jest zachęcić do oszczędzania, ponieważ banki nie mają czym kusić. A gromadzenie kapitału na rachunkach w domach maklerskich lub w funduszach inwestycyjnych wciąż nie za bardzo jest popularne ze względu na podwyższone ryzyko.
Małe zachęty
Indywidualne konta emerytalne i indywidualne konta zabezpieczenia emerytalnego okazały się porażką. Z raportu Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że IKE otworzyło zaledwie ok. 850 tys. osób, a IKZE niewiele ponad 550 tys.
Na IKE można w tym roku wpłacić maksymalnie 12 165 zł, a na IKZE 4866 zł. Zachętą do oszczędzania są preferencje podatkowe: brak 19-proc. podatku od dochodów kapitałowych oraz możliwość odliczenia wpłat na IKZE od podstawy opodatkowania PIT.
IKE w formie oszczędzania na rachunkach bankowych nie cieszy się powodzeniem. I słusznie. Oprocentowanie takich kont, w porównaniu choćby z lokatami rocznymi, jest niewielkie. Na uwagę zasługuje jedynie oferta Banku Millennium, gdzie oszczędności pracują w tempie 3 proc. w skali roku. Alior Bank, w którym można oszczędzać na przyszłą emeryturę na Koncie Oszczędnościowym, proponuje 2,5 proc., a Idea Bank (rachunek IKE) 2 proc.