Minęło właśnie pół wieku, kiedy muzykująca czwórka chłopaków z Liverpoolu przybrała nazwę The Beatles i występami w klubie The Cavern w rodzinnym Liverpoolu zwróciła na siebie uwagę miłośników muzyki. Jeszcze wtedy nie było w zespole perkusisty Ringo Starra – dołączył dopiero po występach zespołu w Hamburgu, – jeszcze nie nagrali razem żadnej piosenki, która trafiłaby na pierwsze miejsce listy przebojów. Dopiero krążki z nagraniem „Love Me Do” oraz „Please, Please Me” wywindowały piosenki Beatlesów na szczyty list przebojów.
Pierwsze trasy koncertowe po Wielkiej Brytanii, występy w Londynie, Newcastle, Birmingham i Manchesterze potwierdziły fenomen zespołu. Koncerty przeradzały się w zbiorowe akty histerii. Prasa rozpisywała się o zjawisku bitelmanii. Ale prawdziwy kult nastąpił po projekcjach filmów „A Hard Day’s Night” i „Help”. Świat pragnął muzyki Beatlesów. Posypały się zaproszenia na koncerty ze Stanów Zjednoczonych, Japonii, Australii. Chłopców z Liverpoolu nie nazywano inaczej jak Fab Four – Czterech Wspaniałych.
[srodtytul]Stolica muzyki pop[/srodtytul]
Liverpool przed rokiem obchodził jubileusz 800-lecia i cieszył się tytułem Europejskiej Stolicy Kultury. Na renowację zabytków, wytyczenie szlaków turystycznych i przygotowanie do zwiedzania miejsc związanych z legendarnym zespołem miasto wydało fortunę. Ale wypiękniało, a zainwestowane pieniądze zwróciły się z nawiązką – tylko na sprzedaży biletów (14 milionów) na różne imprezy w 2008 roku zarobiło 800 milionów funtów. Występy Paula McCartneya i Ringo Starra, tak jak dawniej występy całej czwórki, przyciągnęły tłumy fanów zespołu. Lider U2 Bono zachwycił się Liverpoolem, mając za przewodnika po mieście jednego z Beatlesów, Paula. Liverpool stał się ponownie, choć na chwilę, stolicą muzyczną świata. W Księdze rekordów Guinnessa został wpisany jako światowa stolica popu – pochodzący stąd artyści zdobyli najwięcej, bo 56, pierwszych miejsc na brytyjskich listach przebojów. Ich nazwiska zostały wyryte w klinkierowych cegiełkach przy wejściu do The Cavern Pub, w miejscu, gdzie stoi pomnik Lennona.
Warto wpaść choćby na weekend do Liverpoolu, by poznać „the town where I was born”, „miasto, w którym się urodziłem”, jak mówią słowa piosenki z albumu „Yellow Submarine”.