Czym zasłużył sobie Ski Arlberg na miano jednego z najbardziej ekskluzywnych ośrodków narciarskich na świecie? Przede wszystkim położeniem, atmosferą i dbałością o szczegóły w zapewnianiu zimowego wypoczynku. Złożony z dwóch niezależnych ośrodków – karuzeli narciarskiej Lech – Zürs należącej do Vorarlbergu, najbardziej na zachód wysuniętego kraju związkowego Austrii, oraz huśtawki St. Anton – St. Christoph w sąsiednim Tyrolu, pozwala na korzystanie z 280 km tras zjazdowych oraz nieograniczonych możliwości jazdy poza trasami. Stoki pokrywają zwykle ponad dwa metry śniegu, a sezon trwa do połowy kwietnia.
Artykuł pochodzi z archiwum "Rzeczpospolitej"
W czasie dużych opadów śniegu ta słynniejsza, vorarlberska część Ski Arlberg staje się niemal niedostępna. Poprowadzona pod urwistymi ścianami droga z przełęczy Flexen do miejscowości Lech i Zürs mimo specjalnych osłon i zadaszeń jest zamykana. Trzeba czekać, aż zagrożenie lawinowe zostanie zażegnane – czasem parę godzin, czasem cały dzień. Utrudniony dostęp to jednak też dodatkowy atut – region Lech pozostał dzięki niemu kameralny, a na wypoczynek wybierają go ci, którzy szukają odrobiny prywatności i spokoju. Bywali w Arlbergu królowie Danii, Szwecji, Hiszpanii, Jordanii i księżna Monako. Pojawiają się ministrowie rządów i różnej maści celebryci. Zatrzymują się w drogich hotelach, jak choćby hotel Post z malowidłami na fasadzie, odwiedzają ekskluzywne sklepy i lokale. Reklamy najdroższych zegarków i wytwornej biżuterii przy wyciągach nie dziwią. – Przywykliśmy, że w Lech gościmy postaci z pierwszych stron gazet – mówi mój przewodnik Gerhard. – Nie chwalimy się tym. Informacja, w którym hotelu i kiedy pojawią się sławne osobistości, jest poufna. To pomaga gościom wypocząć bez towarzystwa paparazzich.
Zresztą Lech od lat jest ośrodkiem alpejskim numer jeden. Ponad sto lat temu powstał tu pierwszy klub narciarski – Ski Club Arlberg. W 1906 r. założono pierwszą austriacką szkołę narciarską, a pod koniec lat 30. XX wieku zamontowano pierwszy w Austrii wyciąg orczykowy. Wtedy na większą skalę zaczęli ściągać tu amatorzy białego szaleństwa, przysparzając biednemu wówczas regionowi sławy i pieniędzy. Bo informacja, że nigdzie nie nauczą jeździć tak jak w Arlbergu, szybko obiegała świat.