O co chodziło? Otóż cała suma była w 10- i 20-groszówkach, zresztą pieczołowicie posegregowanych. A to się kasjerkom nie podobało. Wbrew przepisom, które – na co zwraca uwagę prof. Wojciech Góralczyk z Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie – mówią wyraźnie: bank ma obowiązek przyjęcia wpłaty w takiej formie, w jakiej dostarcza ją klient.
– To nie kwestia przepisów, ale konkretnej osoby, która odmawia przyjęcia pieniędzy z lenistwa albo z niewiedzy – twierdzi Małgorzata Dudek z „Gazety Bankowej”. I dodaje, że zna bank, który bez problemów przyjmuje wpłaty od właścicielki publicznych toalet w monetach jednozłotowych. – Nie rozumiem kasjerki, która nie przyjmuje takiej wpłaty – dodaje.
No właśnie, Fenicjanie muszą się w grobie przewracać.
[i]—mog[/i]