Aż o 14 proc. wzrosły w ciągu roku przeciętne płace pracowników ze stolicy Pomorza – wynika z danych GUS. To najwyższa dynamika w kraju. – Presja płacowa jest u nas bardzo silna– przyznaje Jan Klapkowski, dyrektor Gdańskiego Związku Pracodawców. – Najsilniejsza w hotelarstwie, gastronomii i usługach, np. budowlanych.
W I półroczu 2007 r. przeciętne wynagrodzenie w Gdańsku wyniosło ok. 3,6 tys. zł brutto. Zdaniem ekspertów wzrost płac ma związek nie tylko z migracją zagraniczną, ale także z gwałtownym rozwojem turystyki. W hotelach i restauracjach w omawianym okresie płace wzrosły średnio o 17,5 proc., w budownictwie – o 20 proc., a w handlu – o 25 proc.
Prawie tak samo szybko rosły płace w Rzeszowie i Opolu (po ponad 13 proc.). – Wcześniej Rzeszów należał do miast o najniższych płacach, jest więc co nadrabiać – wyjaśnia Ryszard Kisała z Izby Przemysłowo-Handlowej w Rzeszowie. – Wiele osób wyemigrowało też na Zachód. Pracodawcy muszą jakoś zatrzymywać pracowników, a najlepszy sposób to zaoferowanie podwyżki.
O ile jednak w Gdańsku i Opolu podnoszenie płac nie wpłynęło negatywnie na średnią opłacalność w firmach, o tyle w Rzeszowie, i owszem. Wskaźnik rentowności obrotu netto spadł w I półroczu 2007 r. do 4,9 proc. z 5,5 proc. w I półroczu 2006 r. Zmniejszenie zysków dotyczyło głównie przemysłu i budownictwa. – U nas podwyżki wyniosły ok. 10 proc. Ponieważ nie mamy możliwości podniesienia cen, spadły dochody – mówi Jacek Czech, właściciel zakładu produkcji metalowej w Rzeszowie.
Najniższy wzrost płac w miastach wojewódzkich GUS odnotował w Kielcach i Gorzowie Wielkopolskim (odpowiednio 5,8 i 6 proc.). Co ciekawe, są to miejscowości, w których nominalne wynagrodzenia także należą do najniższych. – W woj. świętokrzyskim stosunkowo łatwo znaleźć pracowników, liczba miejsc pracy nie przewyższa popytu – wyjaśnia Marcin Marciniak, dyrektor Świętokrzyskiego Związku Pracodawców Prywatnych. – Ale myślę, że od przyszłego roku sytuacja powinna się odwrócić. Dzięki funduszom unijnym ruszy bowiem kilka inwestycji.