Teresa Ornoch z Elbląga miała sklepik z odzieżą, ale nie podołała opłatom i podatkom, więc musiała go zamknąć. Przed pięćdziesiątką została bezrobotna. Przez pięć lat szukała pracy.
– Czułam się coraz gorzej, niepotrzebna, odrzucona. 50-letnia kobieta jest w Polsce uważana za bezwartościową, choć właśnie w tym wieku jesteśmy najbardziej wydajne, nie mamy już domowych obowiązków, a bardzo chcemy pracować – wspomina.
Uratował ją elbląski urząd pracy. Urzędniczka podpowiedziała udział w szkoleniu „Kobiety na topie” skierowanym do pań, które chciałyby rozpocząć własną działalność. Do wzięcia była też bezzwrotna pożyczka – 12 tys. zł.
– Postanowiłam zacząć jeszcze raz. Otworzyłam sklep z odzieżą. Działa od półtora roku i jestem dobrej myśli. Jedyne, co mnie niepokoi, to fakt, że w lipcu kończy mi się tzw. mały ZUS, czyli o połowę niższa składka, i przechodzę na normalną. Myślę, że dla zaczynających własną działalność okres ulgowy powinien być kilkuletni – dodaje Teresa Ornoch.
Szkolenie w elbląskim urzędzie uratowało też Małgorzatę Rzymaszkiewicz, która musiała rozebrać swą myjnię samochodową, gdy właściciel działki wypowiedział jej umowę dzierżawy.