Nowa strategia ma uchronić warszawską giełdę przed wrogim przejęciem i marginalizacją, podobną do tej, jaka spotkała parkiet w Budapeszcie po przejęciu go przez strategicznego partnera, czyli giełdę w Wiedniu. – Z relacji między tymi dwoma rynkami z pewnością płynie pewna nauka. Ale model prywatyzacji, który proponujemy, wyklucza ryzyko – mówi „Rz” osoba zbliżona do resortu skarbu.
Rewolucyjna zmiana w sposobu sprzedaży Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie, która ma być prywatyzowana w czwartym kwartale 2008 r., polega m.in. na wprowadzeniu w ofercie publicznej tzw. akcji niemych. Te papiery nie dają prawa głosu na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy. Wśród podmiotów, które uzyskają prawo do współzarządzania GPW, znalazłyby się tylko takie instytucje wybrane przez polski rząd, a szansy na kupno tych akcji nie miałyby inne europejskie giełdy.
– Akcje nieme poza wzmocnioną ochroną umożliwiłyby sprzedaż większej ilości udziałów giełdy w pierwszym etapie prywatyzacji, niż wcześniej zakładano. Skarb Państwa mógłby zejść poniżej 50 proc. udziałów w kapitale zakładowym spółki – mówi rozmówca „Rz”. Jednocześnie, dzięki wprowadzeniu tego typu papierów, pomimo sprzedaży ponad połowy akcji to Skarb Państwa dysponowałby większością głosów na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy GPW.
Zgodnie z wcześniejszymi założeniami decyzje o tym, kto mógłby objąć akcje dające prawo głosu, będzie podejmował minister Skarbu Państwa. Jednak teraz Ministerstwo Skarbu otworzy furtkę do kupna tych papierów także dla zagranicznych instytucji, m.in. banków inwestycyjnych i funduszy private equity.
Taki akcjonariat ma być gwarantem utrzymania niezależności GPW. – Akcjonariusze będą posiadali akcje imienne. Ich zamiana na akcje na okaziciela będzie wymagała zgody walnego zgromadzenia. Do czasu, kiedy resort skarbu będzie miał większość, potrzebna będzie zgoda ministra – mówi nasz rozmówca.