Rynek golfa nad Wisłą nabiera przyspieszenia dobrze uderzonej piłeczki. Według Polskiego Związku Golfa liczbę uprawiających ten sport w kraju można szacować na około 6 tys. osób. Regularnie grających amatorów i zawodowców jest jednak mniej. – Przez ostatnie dwa, trzy lata liczba grających się podwoiła. Myślę, że jest około 1,5 tys. aktywnych graczy, odwiedzających pola przynajmniej raz w tygodniu – tłumaczy Sławomir Marszałek, prezes Grupy Mars, jednego z głównych dystrybutorów sprzętu do golfa w Polsce.
Brakuje solidnych danych, aby ocenić wartość polskiego rynku golfa. Biorąc pod uwagę liczbę uprawiających ten sport, nakłady na budowę i utrzymanie pól oraz organizowane na nich imprezy, jest to grubo ponad 50 mln złotych rocznie. A kwota ta będzie z roku na rok rosnąć. Według badań prasy branżowej wartość światowego rynku golfa w 2010 r. osiągnie 550 mld dolarów.
Pól golfowych jest w Polsce około 40, w tym kilkanaście 18-dołkowych. – Nie powinniśmy mieć żadnych kompleksów. Mamy w Polsce pola, które nie odbiegają standardem od zagranicznych – mówi Wacław Laszkiewicz, szef marketingu PGA Polska, międzynarodowej organizacji zrzeszającej zawodowych graczy.
Najbardziej kosztowną inwestycją w golfie jest oczywiście budowa pola. Na Zachodzie Europy budowa 18-dołkowego pola o wysokim standardzie kosztuje średnio 4 – 10 mln euro, nie uwzględniając kosztów ziemi. W polskich realiach kwota inwestycji może wynieść od kilku do kilkudziesięciu mln zł.
Jak dowiedziała się „Rz” niebagatelną kwotę 10 – 12 mln euro pochłonie budowa pola niedaleko Warszawy, którą zainicjował Jan Wejchert, prezydent grupy ITI. Jak twierdzą specjaliści z branży golfowej, obiekt będzie precedensem na skalę regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Razem z ceną ziemi inwestycja będzie kosztować 60 mln euro.