Gwałtowne zmiany cen, jakie obserwujemy na giełdach, nie sprzyjają długoterminowym inwestorom o słabych nerwach. Są natomiast prawdziwym rajem dla poszukiwaczy szybkich zysków niebojących się ryzyka. I taki właśnie kapitał dominuje obecnie na warszawskiej giełdzie. W piątek po dynamicznym wzroście z czwartku nie było już śladu. Gracze realizowali zyski, a WIG20 w pewnym momencie spadał o 4,7 proc.
I znów mieliśmy silną korelację z walutą. Złoty na początku dnia był słaby, a kiedy w ciągu dnia zaczął zyskiwać na wartości, słabła podaż akcji na giełdzie. Takie falowanie mieliśmy przez cały dzień. Warto zwrócić uwagę, że w końcówce sesji atak popytu był tak duży, że WIG20 wyszedł nawet na plus. Wprowadziło to duże zamieszanie na rynku terminowym, gdzie inwestorzy konsekwentnie obstawiali spadki notowań. WIG20 na koniec dnia stracił 1,6 proc.
Jak to na ogół w takich sytuacjach bywa, najbardziej stracili ci, którzy dzień wcześniej zyskali najwięcej, czyli banki. Fakt, że największy polski bank – Pekao – podał lepsze od oczekiwań wyniki, nie miał praktycznie żadnego znaczenia dla inwestorów. W czwartym kwartale bank zarobił na czysto ponad 719 mln zł, czyli o 60 mln zł więcej, niż wynosiła średnia rynkowych oczekiwań.
Raport kwartalny podała też inna spółka z WIG20 – TVN (zobacz analizę poniżej). Tu wynik netto też był lepszy od oczekiwań, ale inwestorów rozczarował brak konkretów dotyczących prognoz na ten rok.
Generalnie brak prognoz zarządów może okazać się sporym problemem dla inwestorów. Dotychczas wiele spółek już podało raporty za IV kwartał, jednak prognoz jest jak na lekarstwo. Zarządy tłumaczą się dynamicznie zmieniającą się sytuacją makroekonomiczną. Do zakupów nie zachęcały w piątek najnowsze dane GUS dotyczące koniunktury w przemyśle, które okazały się najgorsze od dziewięciu lat.