Sprawa dotyczy 11 mld m sześc. gazu, które Gazprom (50 proc. udziałów w RUE) przekazał Ukrainie. Firtasz żąda zwrotu surowca lub zapłaty według taryf obowiązujących na europejskich rynkach (500 – 550 dol. za tys. m sześc.).
– Jestem spokojny o decyzję sądu, który zapewne oddali skargę. Ukraina w ogóle nie powinna być stroną w tym konflikcie. Wszelkie roszczenia RUE ma kierować pod adresem Gazpromu – mówi „Rz” Ołeksandr Hudyma, doradca premier Julii Tymoszenko.
Jednak według moskiewskiej prasy RosUkrEnergo ma szansę na wygraną. Wprawdzie aby werdykt ze Sztokholmu zaczął obowiązywać na Ukrainie, będzie musiał go zatwierdzić ukraiński sąd, ale RUE może próbować się zabezpieczyć na zagranicznym majątku Naftohazu.
Tymczasem sprawa rosyjskiego gazu i jego tranzytu przez ukraińskie rurociągi była tematem konferencji w Brukseli. W trakcie spotkania wiceprezes Gazpromu poinformował, że cena rosyjskiego gazu dla Kijowa w II półroczu sięgnie 280 dol. za 1 tys. m sześc. To znacznie mniej niż obecne 360 dol.