Siadamy na murku podmywanym falami przypływu. Rzeczywiście, nie potrzeba wiele wyobraźni, by poczuć się tu, jakby cywilizacja człowieka jeszcze nie istniała. Wokół nie ma śladu jego istnienia. W pobliżu nie przebiega żaden morski szlak handlowy, na horyzoncie nie uświadczy się więc nawet jednego światełka. W najbliższej okolicy nie ma żadnych miast, mrok rozświetlają wyłącznie gwiazdy i sierp księżyca. Panuje cisza, zakłócana jedynie szumem oceanu i stukotem poruszanych przez wodę kamieni na plaży. Po nabrzeżu przesuwają się małe kraby, wielkości paznokcia, ciągnące na grzbiecie muszle ślimaków, służące im jako mobilne schronienie. To jedyny znak życia. – Tak musiała wyglądać Ziemia, zanim pojawił się człowiek – mówi Porfirio. – I co, miałeś coś o tym w swoim przewodniku o Salwadorze? – szturcha mnie z uśmieszkiem.
[srodtytul]Wypromować nie szkodząc[/srodtytul]
Cywilizacja daje znać jednak wraz z nadejściem świtu. Na plażę schodzą się z deskami pod pachą opaleni blondwłosi surferzy. Wybrzeże La Costa del Balsamo na południu Salwadoru, to dla nich raj. Przyjeżdżają tu przez cały rok z USA, Australii i Europy. Wokół ciemnych wulkanicznych plaż wyrosły na ich potrzeby hoteliki, sklepiki i restauracje. Na szczęście, zabudowa nie jest monumentalna, nie zakłóca charakteru okolic.
Salwador stara się wypromować swoje wybrzeża, budując infrastrukturę, zmuszając właścicieli lokali do utrzymywania wokół porządku i organizując dodatkowe patrole policji. Ministerstwo Turystyki z godną podziwu wytrwałością wysyła w teren ankieterów, którzy mają dowiedzieć się od obcokrajowców, co należy jeszcze zrobić, by kraj stał się turystycznym eldorado. Jednak zbyt duża ingerencja władz może przynieść skutek odwrotny od zamierzonego. Salwador ma bowiem niezaprzeczalne atuty już dziś – kilometry niemal pustych plaż, tropikalny klimat, doskonałe miejsca do nurkowania, kokosy spadające z palm prosto pod nogi, a w wielu miejscach przyrodę nieskażoną ludzką działalnością. Zachowanie tego wszystkiego przy zwiększającym się ruchu turystycznym może stanąć pod znakiem zapytania.
[srodtytul]Sztuka wpadania w nałóg[/srodtytul]