Z planowanych inwestycji pozostał tylko gazoport

PGNiG negocjuje z Gazpromem dostawy gazu. W kolejnych latach do kontraktu jamalskiego trzeba będzie dopisać dodatkowe 2 mld metrów sześciennych rocznie do czasu uruchomienia terminalu LNG koło Świnoujścia

Publikacja: 16.06.2009 01:48

Formalnie Polska ma w planach kilka inwestycji, które powinny doprowadzić do dywersyfikacji, czyli zróżnicowania dostaw gazu. Najbardziej pewny i najważniejszy jest obecnie terminal LNG, zwany popularnie gazoportem. Pozostałe – np. budowa rurociągów do Niemiec i Czech – mają zdecydowanie mniejsze znaczenie. Jeśli powstaną, umożliwią import 1 – 2 mld metrów sześciennych gazu rocznie, podczas gdy obecne zapotrzebowanie w kraju wynosi ok. 14 mld.

Za realizację wszystkich inwestycji, w tym terminalu LNG, odpowiada państwowa firma GazSystem. Należąca do niej spółka Polskie LNG wystąpiła już o pozwolenie na budowę. Inwestycja ma być gotowa w końcu 2014 r. Szefowie GazSystemu zapewniają, że termin jest realny. Według ekspertów harmonogram jest bardzo napięty.

Na początku do Świnoujścia statkami ma trafić ok. 2,5 mld m sześc. gazu rocznie, a po rozbudowie dwa razy tyle. W pierwszym etapie działalności terminalu głównym dostawcą gazu będzie Katar. Jest to jeden z największych producentów gazu skroplonego na świecie. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo do końca czerwca ma podpisać ostateczną umowę w tej sprawie. Na razie dokument tylko wstępnie uzgodniono.

Gazoport to kosztowne przedsięwzięcie. GazSystem będzie potrzebować na jego budowę ok. 600 mln euro. Firma powinna jednak poradzić sobie z jego sfinansowaniem, częściowo kredytem. Na razie będzie to jedyny realizowany projekt. Nie wiadomo, czy rurociągi do Niemiec i Czech powstaną, a jeśli tak, to kiedy. Budową połączenia z Niemcami zainteresowane jest PGNiG, ale nie jest pewne, czy firma ta złoży zamówienie na przesył gazu rurociągiem z Czech, co jest głównym warunkiem jego budowy. Natomiast wiadomo, że GazSystem nie musi wydawać co najmniej 300 mln euro na rurociąg do Danii, bo miał on być związany z projektem Skanled (rurociąg z Norwegii do Danii), a zainteresowane firmy zrezygnowały z jego realizacji.

Bardzo istotną sprawą jest obecnie właściwa ocena zapotrzebowania Polski na gaz w najbliższych latach i po powstaniu gazoportu. Głównym dostawcą jest teraz rosyjski koncern Gazprom. W ramach wieloletniej umowy jamalskiej przesyła bezpośrednio do naszego kraju ok.

7 mld m sześc. paliwa rocznie. Poza tym poprzez wskazanych pośredników (ostatnio spółkę RosUkrEnergo) sprzedaje Polsce około 2 mld m sześc. Niewielkie ilości płyną z Niemiec. A resztę popytu pokrywa gaz wydobywany z krajowych złóż przez PGNiG.

Ponieważ z rynku znika Ros-UkrEnergo i nie ma następcy, PGNiG musi negocjować z Gazpromem dodatkowe dostawy surowca w kolejnych latach. Rozmowy są trudne. Rosyjski potentat wie, że w najbliższych latach Polska nie będzie mieć możliwości importu surowca z innych kierunków. Nawet jeśli powstanie połączenie z Niemcami, to dopiero za dwa lata. Strona rosyjska liczy, że do wieloletniej umowy jamalskiej zostaną dopisane dodatkowe ilości gazu i będzie ona przedłużona. Obowiązujący kontrakt jamalski jest ważny do 2023 r. Przedstawiciele polskiego rządu mówią o wydłużeniu go do 2035 r.

Nie wiadomo, o ile mają wzrosnąć dostawy z Rosji. PGNiG nie ujawnia danych. Rozmowy są w toku. Ale na pewno do kontraktu trzeba będzie dopisać dodatkowe 2 mld m sześc. rocznie do 2014 – 2015 r., czyli do czasu uruchomienia terminalu koło Świnoujścia. W tym czasie zatem PGNiG kupowałoby od Gazpromu ok. 9 mld m sześc. rocznie.

Trudno ocenić, czy taki import z Rosji będzie potrzebny po rozbudowie gazoportu do 5 mld m sześc. Właściwa prognoza popytu na gaz w kraju ma zaś kluczowe znaczenie dla rozmów ze stroną rosyjską.

Gazprom nie godzi się na odsprzedaż swojego paliwa, czyli reeksport. Jeżeli zatem PGNiG zobowiąże się w umowie jamalskiej, że będzie kupować np. 9 – 10 mld m sześc. rocznie, powiedzmy po 2017 r., a jednocześnie wzrośnie wydobycie z krajowych złóż, powstaną trzy projekty dywersyfikacyjne (w tym terminal), to krajowe zapotrzebowanie powinno się zwiększyć do 20 mld m sześc. gazu rocznie.

A to wcale nie jest pewne, nawet jeśli w polskich elektrowniach powstanie kilka nowych bloków opalanych gazem ziemnym.

Jeśli popyt zostanie błędnie oszacowany, a jednocześnie kontrakt jamalski zwiększony i przedłużony, to PGNiG może mieć za dużo gazu. I nawet jeśli znajdzie odbiorców poza Polską, będzie mogło im sprzedać ilości nie większe od krajowego wydobycia, które ma wzrosnąć do 5 mld m sześc. rocznie (obecnie 4,3 mld).

Formalnie Polska ma w planach kilka inwestycji, które powinny doprowadzić do dywersyfikacji, czyli zróżnicowania dostaw gazu. Najbardziej pewny i najważniejszy jest obecnie terminal LNG, zwany popularnie gazoportem. Pozostałe – np. budowa rurociągów do Niemiec i Czech – mają zdecydowanie mniejsze znaczenie. Jeśli powstaną, umożliwią import 1 – 2 mld metrów sześciennych gazu rocznie, podczas gdy obecne zapotrzebowanie w kraju wynosi ok. 14 mld.

Za realizację wszystkich inwestycji, w tym terminalu LNG, odpowiada państwowa firma GazSystem. Należąca do niej spółka Polskie LNG wystąpiła już o pozwolenie na budowę. Inwestycja ma być gotowa w końcu 2014 r. Szefowie GazSystemu zapewniają, że termin jest realny. Według ekspertów harmonogram jest bardzo napięty.

Pozostało 84% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy