– Deficyt powyżej 50 mld zł jest negatywnym zaskoczeniem dla rynku, dlatego pierwszą reakcją będzie osłabienie złotego – ocenia Łukasz Tarnawa, główny ekonomista PKO BP. To powszechna opinia wśród analityków na temat prawdopodobnej pierwszej reakcji inwestorów na zapowiedź ministra finansów Jacka Rostowskiego, że w projekcie przyszłorocznego budżetu deficyt wyniesie 52,2 mld zł wobec 27,2 mld zł w 2009 r.
– Rynek liczył się ze znacznym wzrostem deficytu sektora finansów publicznych w przyszłym roku. Jednak sam wzrost planowanego deficytu centralnego znacznie powyżej wcześniejszych prognoz Ministerstwa Finansów jest dużym zaskoczeniem – mówi Ernest Pytlarczyk, analityk BRE Banku. Dodaje, że z jego rozmów z zagranicznymi inwestorami wynikało, iż z negatywnym odbiorem spotkałaby się każda wielkość deficytu powyżej 40 mld zł. – Biorąc pod uwagę to, że zagraniczni gracze w ostatnim czasie zwiększali zaangażowanie w polskich obligacjach i walucie, może dojść do dynamicznej, choć prawdopodobnie krótkookresowej, korekty na rynku złotego i papierów skarbowych – przewiduje Pytlarczyk.
– Nad rynkiem walutowym wisiało od jakiegoś czasu ryzyko większej korekty, która prowadziłaby do wyraźnego przekroczenia poziomu 4,20 zł za euro, i informacje o wysokim planowanym deficycie mogą być jej katalizatorem – podkreśla Maciej Reluga, główny ekonomista Banku Zachodniego WBK.
Reluga zaznacza, że zaskoczeniem nie jest natomiast planowany deficyt całego sektora finansów publicznych. Ma on być w przyszłym roku o ok. 1 pkt proc. PKB większy niż w 2009 r. – Spodziewałem się, że w budżecie centralnym rząd pokaże mniejszą dziurę. Z punktu widzenia rynków problemem jest wiarygodność planów prywatyzacyjnych. Jeśli one nie zostaną zrealizowane, to wyraźnie zwiększą się potrzeby pożyczkowe – kończy ekonomista BZ WBK.
Zdaniem Łukasza Tarnawy korzystny dla kursu złotego może się okazać moment pojawienia się informacji o 52,2-mld deficycie. – To, że inwestorzy mieli dwa dni na oswojenie się z tą liczbą, powoduje, iż pierwsza reakcja rynku powinna być mniej nerwowa, niż gdyby informacja ta została upubliczniona przed zamknięciem rynku. Złoty nie powinien znacząco przekroczyć poziomu 4,30 za euro