Klimat inwestycyjny wokół polskiej giełdy wyraźnie się ochłodził. Podczas gdy na rynkach światowych ceny rosną od ponad tygodnia, u nas popyt się wyczerpał. Wprawdzie miniony tydzień był udany (akcje zdrożały średnio o 1,26 proc.), jednak ostatnie dwie sesje pokazały, że giełda nie ma siły, by dalej rosnąć. Inwestorzy zagraniczni zrobili krok w tył, a krajowe fundusze, mimo że klienci wpłacają pieniądze, nie kwapią się z zakupami.
Bardzo możliwe, że liczą na tańsze zakupy, co zresztą coraz częściej można usłyszeć od samych zarządzających. W przyszłym tygodniu inwestorzy operujący na giełdach zachodnich mogą zechcieć zrealizować zyski. To nie pozostanie bez wpływu na notowania w Warszawie, gdzie ceny mogą spaść. Należy też oczekiwać dużej zmienności notowań w związku z wygasaniem wrześniowej serii kontraktów terminowych.
Dodatkowo negatywny wpływ na giełdę może mieć słabnący złoty, który jest mocno skorelowany z rynkiem akcji.
W tym tygodniu wartość naszej waluty spadła o prawie 2,5 proc. W piątek w pewnym momencie za euro płacono nawet 4,2 zł. Jeśli w przyszłym tygodniu ta bariera zostanie przełamana, droga do dalszych spadków będzie otwarta.
Wiele będzie też zależało od tego, co się stanie na rynku obligacji skarbowych. W tym tygodniu w reakcji na nieudaną aukcję rentowności wzrosły o 20 – 30 punktów bazowych. Dodatkowo rynek długu osłabiają wysokie potrzeby pożyczkowe rządu w przyszłym roku związane z korektą w górę deficytu budżetowego.