Poniedziałek był czwartym dniem z rzędu, podczas którego złoty tracił na wartości. Około 11 za euro płacono nawet 4,24 zł, wobec 4,16 zł w piątek wieczorem. Był to najsłabszy kurs polskiej waluty od siedmiu tygodni. Po południu notowania złotego ustabilizowały się w granicach 4,19 zł.
Analitycy są zgodni, że krajowej walucie pomogła lepsza prognoza Komisji Europejskiej dotycząca tegorocznej dynamiki PKB. Bruksela zmieniła zdanie na temat perspektyw rozwoju gospodarczego Polski i zamiast recesji spodziewa się w tym roku wzrostu na poziomie 1 proc. Niemniej jednak rynek zareagował na nowe szacunki KE z lekkim opóźnieniem.
– Spadek wartości złotego nie był znaczący. Powodowany był głównie gorszą oceną rynków wschodzących przez inwestorów – uspokajał wiceminister finansów Dominik Radziwiłł. Ekonomiści podkreślają jednak, że obecna sytuacja na rynku walutowym to efekt obaw inwestorów o kondycję finansów publicznych Polski, wzmocnionych przez słabe piątkowe dane o saldzie obrotów bieżących z zagranicą. Część dilerów spekuluje, że rynek przewiduje również wypłatę dużej dywidendy przez PZU, co oznaczać może konieczność konwersji sporych sum na euro przez Eureko – holenderskiego udziałowca spółki.
[wyimek]16 groszy stracił złoty w stosunku do euro od momentu ujawnienia szacunków deficytu budżetowego w 2010 roku[/wyimek]
Duża zmienność kursu złotego do euro i problemy z rosnącym deficytem utrudniają Ministerstwu Finansów określenie nowej daty przyjęcia wspólnej waluty. Od paru miesięcy wiadomo, że zapowiadany wcześniej rok 2012 r. nie jest realny. – Może w 2010 lub w 2011 r. będziemy mogli bardziej precyzyjnie określić, kiedy Polska będzie mogła spełnić kryteria z Maastricht – stwierdził wczoraj wiceminister finansów i pełnomocnik rządu ds. euro Ludwik Kotecki.