Kult szczerości

Kult po kilku latach apatii i personalnych zawirowań przystępuje do muzycznego ataku albumem „Hurra!”. Kazik odzyskał władzę w zespole i jest w świetnej formie. Opowiada o wcześniejszych nieporozumieniach. Zaletach i wadach demokracji. Zamiłowaniu do alkoholu. Tęsknocie za wiarą. I obawie przed śmiercią

Publikacja: 25.09.2009 02:23

Kazik Staszewski

Kazik Staszewski

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

„Banan“ musiał odejść. Takim zdaniem trzeba zacząć opowieść o powstaniu najnowszej płyty grupy. „Banan“, Krzysztof Banasik, to wieloletni waltornista, trębacz i gitarzysta Kultu, ostatnio rywal Kazika. Rozmawiamy w mieszkaniu wokalisty na Mokotowie. Tym samym od lat. Willi nie zbudował. Żona wciąż ta sama.

– Dopiero teraz, kiedy znowu w zespole zapanowała „przejrzystość interakcji“, uświadomiliśmy sobie, jak bardzo toksyczna była atmosfera. Doszło do tego, że nie wyobrażałem sobie nagrania nowej piosenki z Kultem. Myślałem o kolegach: przychodzą na gotowe, tylko grają, a kasą dzielimy się równo. Czułem się twarzą grupy. Jej głosem. W końcu to ja muszę udzielać wywiadów!

Mówiąc te ostatnie słowa, Kazik wybucha śmiechem. Widać, że jest zrelaksowany, pewny siebie. Opinie kolegów o sobie poznał, kiedy zdecydowali się na spotkanie z terapeutą.

– Usłyszałem, że czują się przeze mnie zdominowani i boją się cokolwiek zaproponować. Zaproponowałem, żeby nową płytę – chodziło o „Poligono-Industrial“ (2005) – nagrali sami, a ja tylko napiszę teksty i zaśpiewam.

Dziś Kazik wie, że to był zły pomysł.

– Tak nie da się żyć w zespole. Zostawiłem go – zaangażowałem się w działalność solową. Przy dużej bierności kolegów moje miejsce zajął „Banan“. „Poligono-Industrial“ była w zasadzie jego solową płytą nagraną przez Kult. Zacząłem bać się Krzyśka. Byliśmy jak małżeństwo, które się nienawidzi, a nie potrafi rozstać.

Klincz mógł trwać latami. Tymczasem skończył się w parę minut.

– Zdarzyła się sytuacja niemalże przedszkolna. Byliśmy w trasie. Piotr Wieteska, nasz menedżer, usiadł w samochodzie na miejscu „Banana“, przy oknie. „Banan“ żądał, żeby mu ustąpił. Każdy inny pewnie by to zrobił, ale Wieteska ani myślał. Na to Krzysiek powiedział, że nie jedzie z nami. Wcześniej zdarzyła się nam podobna sytuacja, ale ubłagałem go niemal na kolanach, żeby wrócił, bo mieliśmy koncert. Wrócił. Obiecałem sobie wtedy, że drugi raz się nie ugnę. Myślę, że „Banan“ był rozgoryczony tym, że ktoś taki jak ja, czyli tuman, jeśli chodzi o edukację muzyczną, spija śmietankę popularności, a on musi być akompaniatorem. To go gryzło zawsze. Ale Kult nie jest orkiestrą symfoniczną. To jest żywa energia. „Bananowi“ trzeba oddać, że jest wspaniałym waltornistą. Kiedy zobaczyłem go pierwszy raz, byłem pod wielkim wrażeniem.

[srodtytul]Polityczna degeneracja[/srodtytul]

Kult po odejściu „Banana“ przyzwyczaja się do nowej sytuacji. Wszyscy mogą tworzyć. Piosenki na płytę wybierano w głosowaniu. – Piotrek Morawiec był kiedyś głównym kompozytorem. Irek Wereński komponował mniej, ale stworzył „Polskę“, nasz hymn. Każdy musi się odnaleźć. Chodzi o to, żeby o naszych pomysłach, problemach i pretensjach mówić bez złości.

Proste pytanie: czy Kult jest teraz demokratycznym zespołem?

– Nie. Piosenki na płytę wybierali wszyscy, ale ostatecznie całą odpowiedzialność za grupę złożono znów w moje ręce. Jak już ktoś obrazowo powiedział, demokracja jest dobra, ale jak leci samolot, to się nie dyskutuje, kto go poprowadzi. Ale nie boję się prawdy. Jestem bardzo wdzięczny Jankowi Grudzińskiemu, który podczas nagrań wymagał ode mnie dużo więcej niż ja sam od siebie. Kiedy śpiewałem nieczysto, kazał mi nagrywać jeszcze raz. Miał rację. Niestety, wciąż są takie sytuacje, kiedy czuję bojaźń kolegów. Nie ma mowy o strachu, takim jak w korporacjach, ale pewne rzeczy są kamuflowane w żartach – niewypowiadane wprost.

Lider Kultu zapytany, co sądzi o polskiej demokracji, odpowiada bez wahania:

– Kandydaci do władzy perfidnie kłamią, żeby głupią tłuszczę namówić do udziału w wyborach. A głosują ludzie, którzy w 70 procentach nie rozumieją, co się do nich mówi w „Wiadomościach“. Kiedyś wymyśliłem, żeby wyborom towarzyszył egzamin z podstawowej wiedzy o demokracji. Oczywiście, to jest sposób na kolejne obniżenie frekwencji. Ale nie powinna być fetyszem. Byłem przerażony, kiedy jedna z bliskich mi osób powiedziała, że będzie głosować na Andrzeja Olechowskiego, bo jest taki przystojny.

Zdaniem Kazika rośnie armia specjalistów, którzy w imieniu polityków szukają wabika dla wyborców. Sprawdzają, co im trzeba obiecać, by poszli do urn.

– Obecne rządy Platformy Obywatelskiej są klinicznym przykładem. Specjalnym miłośnikiem PiS nie byłem, ale nie demonizowałem braci Kaczyńskich. Znajduję pozytywne strony ich rządów, choć popełniali błędy. Obok bardzo trafnej diagnozy tzw. układu – od razu obśmianego przez salon, popełniali mnóstwo błędów. Brakowało im pozytywnego programu. Zamiast wprowadzać systemowe zmiany, tworzyli własny układ. Ale rządy PO są kompletnie bez wyrazu. Eciepecie! Ma być świetnie, no to jest! Oczekujemy na wybory prezydenckie. Tymczasem postępuje coraz większa degeneracja. To się może niefajnie skończyć.

[srodtytul]Wychodzenie z dołka[/srodtytul]

Gdy umawiałem się na wywiad, jedna z pracownic SP Records mówiła o Kaziku Staszewskim per „pan Kazimierz“. Fryzurę ma spokojniejszą. Żadnego dreada. Na parapecie okna stoi zdjęcie wnuczki Hani.

– Dreadowy element odpadł. Ale jak na dziadka, jestem młody. Czuję się świetnie.

Przypominam, że kiedy wykonywał „40 lat minęło“ na płycie „Czterdziesty pierwszy“ – śpiewał ponuro.

– Kończyła się młodość, którą i tak długo podtrzymywałem – przyznaje. – Potem była jeszcze płyta „Los się musi odmienić“ i złapałem poważną deprechę. Spodziewałem się dokonać żywota w aurze użalania się nad sobą i strachu przed światem. Pomógł mi Piotr Wieteska, zapraszając do nagrania płyty zespołu Buldog. Ale byłem rozkojarzony. Kilkanaście miesięcy temu zacząłem wychodzić z dołka.

Dziś się śmieje, że może to psychoza depresyjno-maniakalna rozciągnięta w czasie.

– To, że jestem w świetnej formie, nie jest moim subiektywnym odczuciem. Z uwagi na wiek często się badam i mam wyniki 20-latka. Mimo że styl prowadzenia się jest wciąż daleki od ideału. Chętnie bym mniej używał, ale, niestety, alkohol zbyt umiłowałem, żeby się go wyrzec na zawsze. Jednak palenie, które uważam za debilny nałóg, rad bym w ogóle rzucić. Zwłaszcza że są dni i tygodnie, kiedy nie sięgam po papierosa.

Dziadkiem jest rozsądnym.

– Zdrowy stosunek do wnuczki zawdzięczam małżonce, która cały czas powtarza mi, że to nie jest moje dziecko. Pamiętam, że moja mama była bardzo chętna, żeby przejąć komenderowanie naszymi dziećmi. Stanowczo odmówiliśmy. Teraz nie chcemy robić kłopotu dzieciom. Ale w każdej chwili możemy się wnuczką zaopiekować. Spędziliśmy razem dwa wakacyjne wyjazdy.

[srodtytul]Polacy zaspali[/srodtytul]

Długo oczekiwana płyta nosi tytuł „Hurra!“. Teksty nie brzmią optymistycznie. Dla mnie jest to szczery aż do bólu przegląd współczesnych paranoi. Kazik upiera się jednak, że piosenki są zarówno „niewesołe, jak i wesołe“. Wszystkie energiczne.

– Ta płyta jest nowym początkiem, a jednocześnie powrotem do prostoty, którą ostatnimi laty Kult zagubił. Nie jesteśmy grupą awangardową, prochu nie wymyślimy. Ambicje awangardzisty na najbliższych pięć lat spełniła płyta solowa „Czterdziesty pierwszy“. Teraz chciałem nagrać to, co możemy wykonać na żywo. W przypadku piosenek z poprzednich płyt nie było to możliwe. Tak je pokomplikowaliśmy w fazie studyjnej produkcji.

Pierwszym singlem jest „Marysia“, która ze względów obyczajowych może liczyć na duże zainteresowanie.

– Mnie się nie podoba, ale Janek Grudziński nalegał, żeby znalazła się na płycie. Piosenka jest żartobliwa. Inspiracje ma dwie: film „Poszukiwany – poszukiwana“ Barei, oraz hit The Kinks „Lola“ o chłopaku, który miał kłopoty z płcią przeciwną, a kiedy wreszcie poderwał dziewczynę, okazała się transwestytą.

– W życiu poznałem dwóch gejów. Jeden z nich jest moim londyńskim kolegą. Świat się zmienia, ale dyktat mniejszości zaczyna graniczyć z szantażem. Proszę spróbować powiedzieć publicznie „pedał“ – to grozi ostracyzmem. Mamy tylko gejów. Takich wesołych. Niektóre grupy narodowościowe są nietykalne. Kiedy Marlon Brando powiedział, że Hollywoodem rządzą Żydzi, usłyszał, że może zapomnieć o pracy. Z jednej strony demonizuje się nietolerancję, a z drugiej – powstaje lobby narzucające innym poprawność polityczną. Nie ma miejsca na poważną rozmowę.

Rozmawiamy o „Bękartach wojny“ Tarantino, gdzie żydowscy odwetowcy mordują niemieckich katów i są równie brutalni jak oni.

– Od tego filmu II wojna światowa przestaje być wydarzeniem, które wymaga poszanowania faktów i realiów. Jednocześnie Niemcy wykonują ogromną pracę propagandową, żeby pokazać się jako ofiary. Powstały filmy „Stalingrad“ i „Upadek“. Do tego dołączył Hollywood z „Walkirią“. Przedstawia hitlerowców jako angielskich dżentelmenów, Stauffenberga zaś, który był fanatycznym rasistą – jako postać krystaliczną. W londyńskim muzeum II wojny światowej nie podkreśla się już odpowiedzialności Niemców, tylko nazistów, którzy zniewolili naród, kazali mu iść na wojnę, przez co zginęło 10 mln niemieckich obywateli. A Polacy jak zwykle zaspali. Wciąż mało kto na świecie wie, że powstanie warszawskie było drugą bitwą miejską po stalingradzkiej. W Ameryce kojarzy się je z gettem. Pisze się i mówi o polskich obozach koncentracyjnych.

[srodtytul]Strach przed śmiercią[/srodtytul]

Na nowej płycie usłyszymy też piosenkę o historycznej amnezji Polaków. – Celują w tym postkomuniści, ale generalnie pamięć jest selektywna. Kayah wspomina, że w PRL mogła biegać bezpiecznie po ulicach z kluczem na szyi. Ja też przypominam sobie podwórko jako centrum życia towarzyskiego. Nawet z demonstracji 3 maja 1982 r. nie pamiętam już strachu. Gierek i Jaruzelski są jak z socjalistycznego prospektu. Liczą się sukcesy drużyny Górskiego, Wagnera i Piechniczka. Zapominamy o upokarzających kolejkach po kawałek sera czy ścierwa albo o wszechwładzy dzielnicowego czy esbeka.

Są też dwie piosenki o tematyce zahaczającej o religię. Jedna o molestowaniu seksualnym księży – „Podejdź tu proszę“, druga o dobrej nowinie – „Maria ma syna“.

– Ta dwoistość jest nieprzypadkowa. Irytuje mnie bezkarność funkcjonariuszy Kościoła, a jednocześnie czuję potrzebę powrotu do Boga. Utraciłem wiarę parę lat temu. Życie bez niej jest bardzo trudne. Chciałbym uwierzyć, ale wiem, że Boga nie ma.

Ostatnie pytanie: – Boisz się śmierci?

– Boję. To przychodzi z wiekiem. Ze śmiercią nie ma cudów. Ale na razie krzyczę „Hurra!“.

[ramka][srodtytul]Najsłynniejsze piosenki:[/srodtytul]

+ Piosenka młodych żeglarzy1986 r. z albumu: Jeszcze młodsza generacja

+ Do Ani1988 r. z albumu: Spokojnie

+ Mieszkam w Polsce1989 r. z albumu live: Tan

+ Baranek 1993 r. z albumu: Tata Kazika

+ Lewy czerwcowy 1998 r. z albumu: Ostateczny krach korporacji [/ramka]

„Banan“ musiał odejść. Takim zdaniem trzeba zacząć opowieść o powstaniu najnowszej płyty grupy. „Banan“, Krzysztof Banasik, to wieloletni waltornista, trębacz i gitarzysta Kultu, ostatnio rywal Kazika. Rozmawiamy w mieszkaniu wokalisty na Mokotowie. Tym samym od lat. Willi nie zbudował. Żona wciąż ta sama.

– Dopiero teraz, kiedy znowu w zespole zapanowała „przejrzystość interakcji“, uświadomiliśmy sobie, jak bardzo toksyczna była atmosfera. Doszło do tego, że nie wyobrażałem sobie nagrania nowej piosenki z Kultem. Myślałem o kolegach: przychodzą na gotowe, tylko grają, a kasą dzielimy się równo. Czułem się twarzą grupy. Jej głosem. W końcu to ja muszę udzielać wywiadów!

Pozostało 94% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy