Dziś weszły w życie zapisy z unijnej dyrektywy zwanej MiFID. Jej celem jest zagwarantowanie klientom wyższego poziomu ochrony ich inwestycji. Ma ona również za zadanie zapewnienie wspólnych ram prawnych dla usług inwestycyjnych w państwach Unii Europejskiej, a także Islandii, Norwegii i Liechtensteinie.
Do wczoraj te osoby, które za pośrednictwem banków kupują jednostki funduszy inwestycyjnych, powinny były podpisać z nimi specjalną umowę, która umożliwi realizację ich zleceń.
Jeśli tego nie zrobiły, to mogą mieć problemy z szybką sprzedażą czy zakupem jednostek funduszy. Taką umowę trzeba podpisać osobiście w oddziale banku. Osoby, które korzystają z bankowości internetowej i będą chciały złożyć zlecenia, a nie podpisały umowy, nie będą mogły tego po prostu zrobić. System banku wygeneruje natychmiast informację o konieczności odwiedzenia najbliższego oddziału. – 31 proc. naszych klientów, którzy mają jednostki funduszy inwestycyjnych, taką umowę podpisało – wyjaśnia Marcin Słomianowski, dyrektor Departamentu Detalicznych Produktów Inwestycyjnych i Bankassurance w ING. Ten bank ma około 100 tys. klientów, którzy za jego pośrednictwem w fundusze inwestują.
Podobny wynik osiągnął Rai-ffeisen Bank. – Około 30 proc. klientów, którzy maja u nas fundusze, ma podpisane umowy i może zawierać transakcje – tłumaczy Marcin Jedliński, rzecznik prasowy Raiffeisen Banku. – Pozostali to zwykle długoterminowi inwestorzy, którzy rzadko dokonują operacji. Oni będą stopniowo podpisywać umowy.
Klienci Raiffeisena, którzy po raz pierwszy kupowali w tym banku fundusze, już w drugim półroczu 2009 r. otrzymywali dokumenty zgodne z dyrektywą MiFID. Dlatego teraz nie muszą podpisywać nowych umów.