[b][link=http://www.rp.pl/temat/449164.html]Więcej publicystyki ekonomicznej co piątek w dodatku {eko+}[/link][/b]
Hasło "Nie będziemy płacić na tych darmozjadów i leni" powtarzane jest na północy od lat. Populistyczna Liga Północna Uberto Bossiego, dziś koalicjant Ludu Wolności Silvio Berlusconiego, zdobyła sobie sporą popularność na północy, domagając się najpierw secesji, a potem zmiany Włoch w państwo federalne, tak by regiony konsumowały niemal wszystkie ściągane w nich podatki, co oczywiście jest nierealne.
Teraz w Lombardii jedno euro wydatków publicznych kosztuje podatnika 2,45 euro. Nadwyżka przekazywana jest biednemu południu, gdzie w Kalabrii to samo euro kosztuje podatnika 28 centów, a Kampanii – 41 centów. Licząc inaczej, podatnik w Lombardii robi prezent swemu rodakowi na południu z 4 tys. euro rocznie. W regionie Veneto chodzi o 3200 euro, a w Emilii-Romanii o 3650 euro. W związku z tym parlament przyjął bardzo ogólne plany wprowadzenia tzw. federalizmu fiskalnego, który ma faktycznie zmienić Włochy w państwo federalne (z Senatem jako emanacją sfederalizowanych regionów trochę na wzór niemiecki). Wszystko ma trwać nie dłużej niż dziesięć lat, począwszy od czerwca tego roku, gdy pojawią się pierwsze bardziej szczegółowe dekrety wykonawcze. A chodzi o to, by z jednej strony obniżyć ogromny dług publiczny, a z drugiej zmusić południe, by stanęło wreszcie na własnych nogach i wzięło odpowiedzialność za swoje finanse.
Ambitny plan z grubsza polega na tym, że władze lokalne będą same ściągać podatki, bo lepiej orientują się w sytuacji, co ma pomóc w wyłapaniu oszustów, którzy ukrywają przed fiskusem rocznie ok. 200 mld euro. Plan przewiduje, by ok. 70 proc. ściąganych w regionach podatków tam pozostało. Na wszelkie świadczone przez państwo usługi wprowadzony będzie tzw. koszt standardowy biorący pod uwagę to, ile kosztują w najsprawniej zarządzanych regionach. Chodzić ma zarówno o koszty łóżka szpitalnego, usunięcia śledziony, budowy kilometra drogi, transport publiczny, jak i o pensje władz i urzędników (teraz gubernator Sycylii zarabia więcej od premiera). Władze lokalne będą odpowiadać głową za realizację tak preliminowych wydatków. Jeśli będą chciały wydać więcej, muszą pieniądze wygospodarować same. Niegospodarność będzie się łączyła z zakazem sprawowania kierowniczych funkcji w strukturach państwa i regionalnych władzach.
Autorzy gigantycznego projektu mają nadzieję, że dzięki temu wyborcy na południu będą premiować sprawnych menedżerów, a zracjonalizowanie wydatków publicznych drastycznie ograniczy pole działania mafii i korupcję. Zakładają, że w ten sposób usamodzielnione, ale i obarczone odpowiedzialnością południe przestanie wyciągać rękę do Rzymu po jałmużnę. Ta ma być ostrożnie ograniczana – plasterek po plasterku.