Skleić Włochy

Kryzys nie przeszkadza Rzymowi w podjęciu kolejnej próby zasypania ogromnej przepaści gospodarczej i kulturowej między bogatą północą a biednym południem

Publikacja: 06.05.2010 21:14

Rolnicy z południa regularnie przyjeżdżają do Rzymu protestować przeciwko propozycjom jakichkolwiek

Rolnicy z południa regularnie przyjeżdżają do Rzymu protestować przeciwko propozycjom jakichkolwiek zmian, które zmieniałyby wsparcie dla wsi

Foto: Reuters/Forum

[b][link=http://www.rp.pl/temat/449164.html]Więcej publicystyki ekonomicznej co piątek w dodatku {eko+}[/link][/b]

Hasło "Nie będziemy płacić na tych darmozjadów i leni" powtarzane jest na północy od lat. Populistyczna Liga Północna Uberto Bossiego, dziś koalicjant Ludu Wolności Silvio Berlusconiego, zdobyła sobie sporą popularność na północy, domagając się najpierw secesji, a potem zmiany Włoch w państwo federalne, tak by regiony konsumowały niemal wszystkie ściągane w nich podatki, co oczywiście jest nierealne.

Teraz w Lombardii jedno euro wydatków publicznych kosztuje podatnika 2,45 euro. Nadwyżka przekazywana jest biednemu południu, gdzie w Kalabrii to samo euro kosztuje podatnika 28 centów, a Kampanii – 41 centów. Licząc inaczej, podatnik w Lombardii robi prezent swemu rodakowi na południu z 4 tys. euro rocznie. W regionie Veneto chodzi o 3200 euro, a w Emilii-Romanii o 3650 euro. W związku z tym parlament przyjął bardzo ogólne plany wprowadzenia tzw. federalizmu fiskalnego, który ma faktycznie zmienić Włochy w państwo federalne (z Senatem jako emanacją sfederalizowanych regionów trochę na wzór niemiecki). Wszystko ma trwać nie dłużej niż dziesięć lat, począwszy od czerwca tego roku, gdy pojawią się pierwsze bardziej szczegółowe dekrety wykonawcze. A chodzi o to, by z jednej strony obniżyć ogromny dług publiczny, a z drugiej zmusić południe, by stanęło wreszcie na własnych nogach i wzięło odpowiedzialność za swoje finanse.

Ambitny plan z grubsza polega na tym, że władze lokalne będą same ściągać podatki, bo lepiej orientują się w sytuacji, co ma pomóc w wyłapaniu oszustów, którzy ukrywają przed fiskusem rocznie ok. 200 mld euro. Plan przewiduje, by ok. 70 proc. ściąganych w regionach podatków tam pozostało. Na wszelkie świadczone przez państwo usługi wprowadzony będzie tzw. koszt standardowy biorący pod uwagę to, ile kosztują w najsprawniej zarządzanych regionach. Chodzić ma zarówno o koszty łóżka szpitalnego, usunięcia śledziony, budowy kilometra drogi, transport publiczny, jak i o pensje władz i urzędników (teraz gubernator Sycylii zarabia więcej od premiera). Władze lokalne będą odpowiadać głową za realizację tak preliminowych wydatków. Jeśli będą chciały wydać więcej, muszą pieniądze wygospodarować same. Niegospodarność będzie się łączyła z zakazem sprawowania kierowniczych funkcji w strukturach państwa i regionalnych władzach.

Autorzy gigantycznego projektu mają nadzieję, że dzięki temu wyborcy na południu będą premiować sprawnych menedżerów, a zracjonalizowanie wydatków publicznych drastycznie ograniczy pole działania mafii i korupcję. Zakładają, że w ten sposób usamodzielnione, ale i obarczone odpowiedzialnością południe przestanie wyciągać rękę do Rzymu po jałmużnę. Ta ma być ostrożnie ograniczana – plasterek po plasterku.

[srodtytul]Skala pęknięcia[/srodtytul]

Jakkolwiek mierzyć, północ i południe Włoch to dwie rzeczywistości gospodarcze i społeczne, a socjoekonomiczny rozziew jest niechlubnym rekordem zróżnicowania w krajach Unii.

Jeśli chodzi o PKB na głowę, na północy to ok. 35 tys. euro, a na południu zaledwie 12 tys. euro. Średni roczny zarobek deklarowany fiskusowi na północy wynosi 20 tys. euro, na południu 11 tys. euro. Całe południe produkuje i eksportuje tyle co jeden region Wenecji. Na północy fiskus ściąga trzy razy tyle podatków co na południu. Bezrobocie na północy mimo kryzysu wynosi 4 proc., a na południu – 15 proc. Przy czym na północy pracuje 70 proc. populacji, a na południu 42 proc., co wynika z fatalnej sytuacji na rynku pracy i z nadal pielęgnowanej na południu tradycji, że miejsce niewiasty jest przy dzieciach i w kuchni. W efekcie na północy pracuje ponad 60 proc. kobiet, a na południu zaledwie co czwarta. Na północy poniżej granicy biedy żyje 5 proc. rodzin, a na południu aż 25 proc. Trudno się więc dziwić, że rocznie z południa na północ ucieka 120 tys. zdesperowanych mieszkańców – głównie przedsiębiorczych, młodych i wykształconych ludzi.

Biedę i zacofanie południa w stosunku do północy potwierdzają wszelkie statystyki zamożności, jeśli za taką uznać trzymane w banku oszczędności, liczbę komputerów, dostęp do Internetu, odsetek mieszkańców z wyższym wykształceniem, posiadaczy telewizorów HD, a nawet książek (na południu w co piątym domostwie nie ma żadnej).

Biedę południa widać też gołym okiem. Północ przypomina dom lalki – centrum Neapolu czy Katanii miejscami rudery warszawskiej Pragi. Państwo włoskie jest przełamane na pół, a linia podziału biegnie nieco na południe od Rzymu. Praktycznie sytuacja nie zmienia się od 150 lat, czyli od zjednoczenia Włoch.

O przyczynach napisano tomy. Większość historyków zgadza się, że zjednoczenie Włoch było z jednej strony aneksją i rabunkiem południa kierowanym z Turynu, a z drugiej strony nieudanym małżeństwem raczkującego kapitalizmu z feudalizmem. Tak czy inaczej wraz ze zjednoczeniem wykształciła się w mieszkańcach południa nieufność czy wręcz wrogość wobec narzuconej władzy i struktur państwa, co pociągnęło za sobą regularną partyzancką wojnę domową.

Dziś włoscy fachowcy od psychologii społecznej poważnie piszą, że południowiec z mlekiem matki wysysa "wieczną pretensję" do bogatej północy i władz. Uważa, że jest przez nie od pokoleń wykorzystywany. Tym tłumaczy pogardę dla prawa i zasad – w ramach wyrównania rachunków. Stąd cały intelektualny wysiłek wkłada w to, jak oszukać państwo, a nie w to, jak samemu wyjść z trudnej sytuacji. Według niektórych historyków genezą powstania mafii i mafijnej mentalności południa był odruch obronny przed opresyjnymi, narzuconymi przez północ, skorumpowanymi władzami.

Naturalnie południowiec uważa te teorie za rasizm. Jednak dziś co piąty południowiec pracuje na czarno (na północy – 10 proc.), a w rolnictwie i na budowach ten odsetek sięga 40 proc. Jak się szacuje, południowcy, produkujący i zarabiający trzy razy mniej, ukrywają przed fiskusem rocznie 70 mld euro, o 10 mld więcej niż cała przemysłowa północ.

[srodtytul]Pod skrzydłami mafii[/srodtytul]

Częścią problemu jest to, że na południu podatki ściąga mafia. Z szacunków parlamentarnej komisji do walki ze zorganizowaną przestępczością wynika, że w ub.r. organizacje mafijne na haraczu, lichwie i "pośrednictwie" zarobiły ponad 30 mld euro. Jako że mafia ma wpływ na wybory lokalne (często finansuje kampanię albo wręcz skupuje głosy), na południu nie zawsze wiadomo, gdzie się kończy mafia, a zaczyna państwo.

Na południu lokalny boss pełni rolę fiskusa, pracodawcy, pośrednika w interesach, banku kredytowego i stróża specyficznie pojętego prawa. To naturalnie zabija zdrową konkurencję, postęp, ideę merytokracji, a poprzez terror, korupcję i "przenikanie" paraliżuje struktury legalnej władzy. Po części potęga organizacji mafijnych (130 mld euro rocznego obrotu) wynika ze słabości państwa, ale też wielu biznesmenów, inwestorów, lokalnych polityków i mieszkańców południa żyje z mafią w symbiozie.

Ten splot okoliczności spowodował, że tkanka społeczna południa przeżarta jest korupcją i nepotyzmem. Rzeczywistość południa niekiedy do złudzenia przypomina realny socjalizm. Struktury państwa – wszelkie urzędy, służba zdrowia, wymiar sprawiedliwości itd. – służą obywatelom tylko w tym sensie, że pomagają rozwiązać problem bezrobocia. Stąd koszmarny przerost zatrudnienia. Na Sycylii, gdzie mieszka 8 proc. Włochów, pracuje aż 36 proc. całej włoskiej kadry kierowniczej opłacanej z budżetu. W Abruzji na 1000 mieszkańców przypada 26 pracowników państwowych, a w Lombardii zaledwie 3,5. Nie ma to nic wspólnego z poziomem usług. Na północy statystyczny proces cywilny trwa 500 dni, na południu trzy razy dłużej. Wywiezienie tony śmieci na południu kosztuje dwa razy tyle co na północy.

[srodtytul] Powszechna fikcja[/srodtytul]

Wielkie inwestycje budowlane na południu też realizowane są wcale nie po to, by coś zbudować, ale po to, by jak najdłużej utrzymać miejsca pracy i pensje. Ich realizacja to w praktyce jeden wielki sabotaż, nierzadko z udziałem mafii. Zaporę na rzece Menta w Kalabrii budowano 30 lat. Koszty wzrosły sześciokrotnie. Podobnie z zaporą na Esaro (też Kalabria), tyle że koszty wzrosły już dziesięciokrotnie, a budowa trwa od 32 lat.

Praktycznie takie inwestycje to rodzaj ukrytej zapomogi. Południe usłane jest pomnikami niegospodarności i dzieł nigdy nieukończonych. W okolicach Giarre na Sycylii można sobie zafundować wycieczkę autokarową z przewodnikiem i zobaczyć zarastający chwastami stadion piłkarski, na którym nikt nie grał, teatr, gdzie nie wystawiono żadnej sztuki, podobne centra handlowe, mosty, drogi prowadzące donikąd. W żargonie włoskich ekonomistów nazywa się to "gospodarką Penelopy". Na południu inwestowane przez państwo pieniądze giną jak w czarnej dziurze. Po tragicznym trzęsieniu ziemi w Irpinii (Kampania, 1980) z 70 bln lirów przeznaczonych na odbudowę rozpłynęło się 58 bln.

Różne włoskie rządy na różne sposoby próbowały już zasypać przepaść między północą a południem. Jednak wielka reforma państwa jest o tyle trudniejsza, że nie chodzi tylko o zmianę systemu władzy, ściągania i redystrybucji podatków, ale przede wszystkim o zmianę mentalności i odbudowę zdrowej tkanki społecznej.

Pesymiści i optymiści są zgodni w jednym: tak jak jest, dalej być nie może. Ale wszyscy zdają sobie sprawę, że próby zmian to trudna wyprawa w nieznane. Nikt nie wie, ile będzie to kosztować i czym się skończy.

[i]Piotr Kowalczuk z Rzymu [/i]

[b][link=http://www.rp.pl/temat/449164.html]Więcej publicystyki ekonomicznej co piątek w dodatku {eko+}[/link][/b]

Hasło "Nie będziemy płacić na tych darmozjadów i leni" powtarzane jest na północy od lat. Populistyczna Liga Północna Uberto Bossiego, dziś koalicjant Ludu Wolności Silvio Berlusconiego, zdobyła sobie sporą popularność na północy, domagając się najpierw secesji, a potem zmiany Włoch w państwo federalne, tak by regiony konsumowały niemal wszystkie ściągane w nich podatki, co oczywiście jest nierealne.

Pozostało 94% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy