Syberia – Mongolia – Chiny – Nepal – Indie. Tajga, stepy, pustynie, wysokie góry i dżungle. W sumie 6,5 tysiąca kilometrów w ekstremalnych warunkach. To trasa, którą zamierza pokonać trzech młodych polskich podróżników: Tomasz Grzywaczewski, Bartosz Malinowski i Filip Drożdż. Wyprawa przez pół kontynentu azjatyckiego zajmie im siedem miesięcy.
- Wiele osób wątpi, czy nam się to uda. Mówią, że to niewykonalne. Ale my wiemy, że to się da zrobić. W 1941 roku tę trasę pokonał bowiem Witold Gliński, młody chłopak z Wileńszczyzny, którego Sowieci wywieźli do łagru pod Jakuckiem. Nasza wyprawa ma być hołdem złożonym temu zapomnianemu polskiemu bohaterowi i tym wszystkim, którym z sowieckiej niewoli wydostać się nie udało – mówi Grzywaczewski, na co dzień student prawa.
Wyprawa rozpoczęła się dzisiaj. Obładowani sprzętem podróżnicy wsiedli do samolotu, którym, przez Kijów i Moskwę, dostaną się do Jakucka. Tam rozpocznie się ich wielka przygoda. Ruszą na południowy zachód wielką syberyjską rzeką Leną – w niektórych miejscach ma kilkanaście kilometrów szerokości – korzystając z podążających tą trasą kutrów rybackich i barek transportowych.
W ten sposób chcą przebyć ok. 1,8 tys. kilometrów do jeziora Bajkał i podnóża Gór Barguzińskich. Dalej, około 900 kilometrów pokonają pieszo aż do granicy rosyjsko-mongolskiej w Kiachcie. – Tam chcemy kupić konie. Na nich przejedziemy przez Mongolię. Potem rozważamy również kupno wielbłądów. Zwierzęta to nie tylko najlepszy środek lokomocji na pustyni Gobi, ale również świetny interes. Na granicy z Chinami sprzedamy je z podwójnym zyskiem – mówi Bartosz Malinowski, podróżnik z Łodzi.
Przez Chiny, Nepal i Indie do celu wyprawy, jakim jest Kalkuta, zamierzają dotrzeć na rowerach. Ten ostatni etap będzie miał około 3,1 tysiąca kilometrów. Polscy podróżnicy będą wówczas walczyć z czasem. Jeżeli bowiem nie zdążą na czas, himalajskie przełęcze pokryje gęsty śnieg i ich pokonanie stanie się niemożliwe. Mogą więc utknąć w Chinach na wiele miesięcy.