Indeks rynków wschodzących (MSCI Emerging Markets) zakończyłby ubiegły tydzień na plusie, gdyby nastrojów inwestorów nie popsuli Węgrzy. Eksperci cieszyli się już, że kulminację złych nastrojów związanych z rozszerzeniem kryzysu finansowego w Europie mamy za sobą, a wśród inwestorów wraca apetyt na akcje spółek z rynków wschodzących. Tymczasem w piątek MSCI Emerging Markets stracił 1,2 proc. po tym, jak dzień wcześniej wiceszef rządzącego Fideszu Lajos Kosa oznajmił, że Węgry są bliskie bankructwa, a główne zadanie rządu polega na tym, by tego uniknąć. Po tej wypowiedzi gwałtownie spadł kurs forinta, do poziomu najniższego od czerwca 2009 r.
W piątek oliwy do ognia dolał rzecznik premiera Węgier Peyer Szijjarto. Oskarżył on poprzedni socjalistyczny rząd o fałszowanie danych ekonomicznych, tak jak czynili to Grecy. Zdaniem Kristin Lindow z Moody’s Investors Service Węgry nie będą jednak następną Grecją. – Kraj ten potrafi sobie radzić w sytuacji kryzysowej – twierdzi Lindow.
Rząd rzeczywiście jest podobno gotowy, by uniknąć kryzysu na wzór grecki. Po ogłoszeniu w weekend wstępnego raportu o stanie gospodarki Rada Ministrów ma przedstawić plan działania. Priorytety są już wyznaczone, to m.in.: cięcia podatków, uproszczenie zasad opodatkowania, zwiększenie wzrostu gospodarczego i poprawa konkurencyjności.
Wypowiedzi dotyczące sytuacji Grecji mogą być nieco przesadzone. – Nowy rząd przedstawia sytuację w ciemniejszych barwach niż w rzeczywistości, żeby ułatwić sobie przeprowadzenie planu naprawczego – pociesza Louis Costa, strateg rynków wschodzących w Citigroup w Londynie.
Mimo to węgierskie kłopoty mocno dały się we znaki rynkom z naszego regionu, które przez inwestorów odbierane są jako jeden organizm. To właśnie, poza Węgrami, w Polsce, Czechach i Rumunii giełdy traciły najbardziej, kończąc tydzień ponad 2-proc. spadkami. Również waluty z regionu straciły najwięcej wobec dolara.