Libia szuka inwestycji w Europie

Libia inwestuje miliardy euro w akcje europejskich firm. W kryzysie rządy przymykały na to oko, bo liczył się każdy zastrzyk gotówki. Gdy wraca koniunktura jest inaczej

Publikacja: 08.10.2010 02:48

Muammar Kaddafi (z prawej) podtrzymuje przyjaźń z Silvio Berlusconim. Libia uważa bowiem Włochy za p

Muammar Kaddafi (z prawej) podtrzymuje przyjaźń z Silvio Berlusconim. Libia uważa bowiem Włochy za przyczółek do ekspansji w Europie

Foto: AFP

– Libijczycy są mile widziani i mogą wzmocnić UniCredit. Mogą pomóc przywrócić na rynkach zaufanie do banku – tłumaczył Patrizio Pazzaglia, zarządzający kapitałem w banku Insinger de Beaufort. Było to w październiku 2008 r., gdy libijski bank centralny zainwestował w akcje UniCredit ok. 1,2 mld euro, zwiększając w nim udziały z niespełna 1 proc. do prawie 5 proc.

Miesiąc po upadku amerykańskiego banku Lehman Brothers, gdy inwestorzy w popłochu pozbywali się akcji firm finansowych, takie wsparcie było nie do przecenienia. Nikt nie przypuszczał, że dwa lata później o połowę mniejsza inwestycja Libijskiej Agencji Inwestycyjnej (LIA) w UniCredit będzie kosztowała jego prezesa Alessandra Profumo stanowisko.

Zmieniły się okoliczności, a wraz z nimi stosunek Włochów do libijskiego kapitału. W innych krajach aktywność zagranicznych państwowych funduszy inwestycyjnych budzi mniej emocji. Kluczem do wyjaśnienia tej różnicy może być postać libijskiego przywódcy Muammara Kaddafiego.

Jak wynika z danych firmy Preqin, państwowe fundusze inwestycyjne, w których rządy najczęściej lokują przychody z eksportu surowców naturalnych, dysponują dziś 3,5 bln dol. To aż o 73 proc. więcej niż jeszcze w 2007 r., zanim w górę poszybowały ceny ropy.

Największym podmiotem tego typu jest zarządzająca 627 mld dol. Agencja Inwestycyjna Abu Zabi (ADIA), która pod koniec 2007 r. za 7,5 mld dol. objęła 5 proc. udziałów w Citigroup. Podobnych transakcji po obu stronach Atlantyku było w minionych latach wiele. Przykładowo, singapurski fundusz Temasek uzyskał znaczące udziały w brytyjskich bankach Barclays i Standard Chartered, a Chińska Korporacja Inwestycyjna udzieliła wsparcia Morganowi Stanleyowi.

[srodtytul]Przejrzystość[/srodtytul]

Inwestycje te nie budziły z reguły większych kontrowersji. Jednym z powodów było to, że fundusze często godziły się na ograniczenie części praw przysługujących zwykłym akcjonariuszom. Przykładowo, ADIA nie ma głosów na walnym zgromadzeniu ani przedstawiciela w radzie nadzorczej Citi, choć jest największym udziałowcem amerykańskiego kredytodawcy.

– Takie zapisy w umowach z funduszami sprawiają, że nadzór finansowy jest im przychylniejszy – mówi „Rz” Sam Meakin, ekspert z Preqin.

Przede wszystkim jednak rządowe agencje inwestycyjne różnią się pod względem przejrzystości ich strategii. Za transparentne uważa się te, które w rankingu Sovereign Wealth Fund Institute (SWFI) uzyskały co najmniej 8 pkt na 10. Od dawna standardy wyznacza norweski Rządowy Fundusz Emerytalny, nie ustępują mu jednak m.in. wspomniany Temasek czy niewielki fundusz chilijski.

– Wraz z większą obecnością państwowych funduszy inwestycyjnych na Zachodzie ludzie zaczęli lepiej poznawać ich cele. Okazuje się, że większość kieruje się po prostu chęcią uzyskania wysokiej stopy zwrotu, a nie motywami politycznymi, jak się początkowo obawiano – tłumaczy Meakin.

– Widać zresztą ich tendencję do zwiększania przejrzystości. ADIA w ub.r. pierwszy raz opublikowała roczne sprawozdanie finansowe. Niektóre fundusze, np. chińskie, są jednak bardziej upolitycznione niż inne. Natomiast o libijskim ciężko w ogóle zdobyć jakiekolwiek informacje – dodaje.

Wśród 45 podmiotów w zestawieniu SWFI Libijska Agencja Inwestycyjna (dysponuje 60 mld dol.) plasuje się dopiero na 36. miejscu.

[srodtytul]Najlepsi akcjonariusze[/srodtytul]

To właśnie nieprzejrzystość LIA stała się przyczyną wydarzeń, które doprowadziły do wrześniowej rezygnacji Profumo. W akcje włoskiego giganta, właściciela Banku Pekao, fundusz zaczął inwestować w lipcu, kupując 2,1 proc. akcji. W efekcie w rękach libijskich – LIA i banku centralnego – znalazło się 7,1 proc. akcji banku. To więcej, niż ma jakikolwiek inny akcjonariusz.

Po tej transakcji włoski nadzór finansowy Consob i Bank Włoch wystąpiły do obu inwestorów, aby wykazali wzajemną niezależność. Włoskie prawo bankowe przewiduje, że udziałowcy nie mogą mieć więcej niż 5 proc. głosów na walnym zgromadzeniu. Uznanie instytucji z Trypolisu za jednego akcjonariusza oznaczałoby więc ograniczenie ich kontroli nad bankiem. Ale zanim Rzym doczekał się wyjaśnień, LIA dokupiła we wrześniu kolejne 0,5 proc. akcji banku.

Rola Profumo, który stał na czele UniCredit od 1997 r. i uchodził za twórcę jego potęgi, była w tej transakcji dwuznaczna. Zdaniem Dietera Rampla, szefa rady nadzorczej banku, prezes nie informował pozostałych akcjonariuszy i zarządu o ruchach Libijczyków.

Być może wynikało to z jego charakteru: włoskie media od dawna nazywały go Panem Aroganckim czy Aleksandrem Wielkim. Komentatorzy przypomnieli sobie jednak, że wcześniej w tym roku UniCredit jako pierwszy zagraniczny bank otrzymał licencję na działalność w Libii. A także, że gubernator tamtejszego banku centralnego od maja 2009 r. zasiadający w radzie nadzorczej UniCredit, był wiernym sojusznikiem prezesa, który darł koty z akcjonariuszami niechętnymi zagranicznej ekspansji banku.

Te okoliczności dały impuls do spekulacji o zbyt zażyłych stosunkach 53-letniego prezesa z inwestorami z Trypolisu i ich wspólnych działaniach na rzecz ograniczenia władzy innych udziałowców. Profumo dodał im wiarygodności, gdy nie czekając na werdykt Consobu, oświadczył na początku września, że LIA i Bank Libii niezależnie kupiły akcje banku.

Nawet jeśli oskarżenia wobec Profumo są słuszne, ich konsekwencje nie byłyby zapewne tak poważne, gdyby nie pojawiły się w kontekście niepokojącego część polityków wzrostu znaczenia Trypolisu dla włoskiej gospodarki. Libijski kapitał nie miał bowiem dotąd złej reputacji. Nawet wtedy, gdy przez dekadę do 1986 r. był w posiadaniu 14 proc. akcji Fiata, perły w koronie włoskiego przemysłu.

– To byli najlepsi udziałowcy, jakich kiedykolwiek miałem. Nigdy nie wtrącali się w zarządzanie spółką – mówił Cesare Geronzi, były prezes rady nadzorczej Capitalii, w której Libijczycy też mieli udziały, zanim spółki nie wchłonął UniCredit.

[srodtytul]Ropa rządzi[/srodtytul]

Po zamachu stanu z 1969 r., gdy do dyktatorskiej władzy w Libii doszedł przychylny terrorystom pułkownik Kaddafi, większość państw Zachodu stopniowo dystansowała się od Trypolisu. Waszyngton surowe sankcje nałożył na Libię w połowie lat 80., a Europa przyłączyła się do nich po zamachu w 1989 r. na samolot linii PanAm nad Lockerbie w Szkocji, w którym zginęło 270 osób .

Gdy jednak przed dekadą reżim zgodził się na wydanie osób oskarżanych o ten atak, a następnie na wypłatę odszkodowań dla rodzin jego ofiar i rezygnację z prac nad bronią masowego rażenia, stosunki Trypolisu z Zachodem zaczęły się ocieplać. Proces ten był szczególnie szybki w przypadku Włoch, które nigdy nie ograniczyły kontaktów ze swoją byłą kolonią w takim stopniu, jak inne kraje Europy.

Przed dwoma laty Rzym i Trypolis podpisały układ o przyjaźni, na mocy którego Włochy zgodziły się wypłacić Libii 5 mld euro rekompensaty za kolonialne zbrodnie. Kaddafi zobowiązał się w zamian, że powstrzyma napływ afrykańskich imigrantów do Europy, a większość zagranicznych inwestycji w Libii będzie realizowana przez włoskie koncerny. Szczególnie ważna jest współpraca w dziedzinie energetyki (do Włoch trafia 40 proc. libijskiej ropy) i infrastruktury.

– Mniej nielegalnych imigrantów i więcej ropy – tak w jednym z wywiadów cele układu z Trypolisem przedstawił włoski premier Silvio Berlusconi. Do tego dochodzą jeszcze korzyści z libijskich inwestycji w Italii, takich jak planowany wraz z włoskim kredytodawcą Mediobanca fundusz, którego zadaniem będzie wspieranie spółek w kłopotach.

W imię ciepłych stosunków z libijskim przywódcą Berlusconi jest nawet w stanie znosić afronty z jego strony. Podczas sierpniowej wizyty Kaddafiego w Rzymie premier przymknął oko na jego prowokacyjną deklarację, że islam powinien stać się religią Europy. Za nieszkodliwy folklor uznał też groźbę, że Europa stanie się czarnym lądem, jeśli nie będzie Libii płacić za powstrzymanie fali imigrantów.

Dla wielu Włochów ta uległość jest plamą na honorze. Tym bardziej że w większości krajów Zachodu relacje z Trypolisem w oficjalnej retoryce wciąż są na cenzurowanym. Dziś wątpliwości budzą nie tyle relacje Kaddafiego z terrorystami, ile jego lekceważący stosunek do praw człowieka.

[srodtytul]Terrorysta za kontrakt?[/srodtytul]

O tym, że ocieplenie na linii Zachód – Libia ma swoje granice, przekonał się także były premier W. Brytanii Tony Blair, który po odejściu na polityczną emeryturę w 2007 r. stał się rozchwytywanym doradcą biznesowym. W nowej roli bywał m.in. w Libii, poszukując tam dla klientów intratnych możliwości inwestycyjnych. Brytyjskie media spekulowały nawet, że były laburzystowski szef rządu jest na usługach LIA, choć wg Preqin duże inwestycje tego funduszu na Wyspach ograniczają się do kilku nieruchomości.

Te podróże Blaira rzuciły cień na jego ostatnią oficjalną wizytę w Libii, gdy jeszcze był premierem.

Kontrowersje wybuchły po tym, gdy w sierpniu ub.r. władze Szkocji uwolniły agenta libijskich służb specjalnych Abdelbaseta al Megrahiego, skazanego w 2001 r. na dożywocie za zamach nad Lockerbie. Oficjalnym powodem były względy humanitarne: Libijczyk miał wkrótce umrzeć na raka prostaty (po ponad roku terrorysta wciąż żyje).

Decyzja ta wywołała szok w Waszyngtonie – większość ofiar zamachu sprzed ponad 20 lat była Amerykanami. Rozpoczęły się spekulacje na temat rzeczywistych motywów wypuszczenia Megrahiego. Podejrzenia padły na porozumienie między Londynem i Trypolisem o wymianie więźniów, aby mogli odbywać kary w rodzimych krajach. Weszło ono w życie z końcem kwietnia ub.r., lecz negocjacje w tej sprawie ruszyły podczas wizyty Blaira w Trypolisie w maju 2007 r. Tej samej, która zaowocowała kontraktem na poszukiwania ropy u wybrzeży Libii przez brytyjski koncern BP.

Choć Blairowi nie udowodniono, że w sprawie uwolnienia zamachowca dopuścił się nieprawidłowości, rysa na jego reputacji pozostanie. Inne rządy, gotowe do flirtu z libijskim kapitałem, nie wyciągnęły z tego jednak wniosków.

W czerwcu na zacieśnienie stosunków gospodarczych z Trypolisem zdecydowała się Grecja, która w związku z kryzysem zadłużeniowym z otwartymi ramionami wita każdego inwestora. Czy za kilka lat dla greckich polityków skończy się to tak, jak dla Alessandra Profumo skorzystanie z pomocy LIA w 2008 r.?

[ramka][srodtytul]Libijczycy w europie[/srodtytul]

? Libijska Agencja Inwestycyjna (LIA) kontroluje holenderską firmę paliwową Tamoil. W Europie ma ona trzy rafinerie i ponad 3 tys. stacji.

? W 2006 r. do akcjonariatu Tamoil bezskutecznie próbował wejść Jan Kulczyk, do dziś jednak ze spółką tą współpracuje. Kulczyk Investments i Tamoil chcą m.in. wspólnie uczestniczyć w ostatnim etapie prywatyzacji Lotosu.

? Libijski bank centralny i LIA łącznie mają 7,1 proc. akcji UniCredit, właściciela Banku Pekao.

? LIA ma też poniżej 2 proc. akcji Fiata i paliwowego giganta Eni. Zapowiadała zwiększenie udziałów w Eni do ok. 10 proc.

? LIA ma 7,5 proc. akcji Juventusu Turyn, który kontroluje rodzina Agnellich, właścicieli Fiata.

? Libijczycy pozwalają też szukać

u siebie ropy wielkim koncernom. Pracują tam Eni, BP, Exxon Mobil, Royal Dutch Shell i Occidental.[/ramka]

– Libijczycy są mile widziani i mogą wzmocnić UniCredit. Mogą pomóc przywrócić na rynkach zaufanie do banku – tłumaczył Patrizio Pazzaglia, zarządzający kapitałem w banku Insinger de Beaufort. Było to w październiku 2008 r., gdy libijski bank centralny zainwestował w akcje UniCredit ok. 1,2 mld euro, zwiększając w nim udziały z niespełna 1 proc. do prawie 5 proc.

Miesiąc po upadku amerykańskiego banku Lehman Brothers, gdy inwestorzy w popłochu pozbywali się akcji firm finansowych, takie wsparcie było nie do przecenienia. Nikt nie przypuszczał, że dwa lata później o połowę mniejsza inwestycja Libijskiej Agencji Inwestycyjnej (LIA) w UniCredit będzie kosztowała jego prezesa Alessandra Profumo stanowisko.

Pozostało 94% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy