To zaniepokojenie jednak rynek przetłumaczył jako chęć wsparcia Unii Europejskiej w walce z kryzysem zadłużenia. Taki sygnał spowodował wzmocnienie euro do 1,32 euro za dolara. Potem jednak europejska waluta zaczęła tanieć, kiedy Moody's zasygnalizował, że przymierza się do obniżenia ratingu Portugalii.
– Jesteśmy bardzo zaniepokojeni tym, czy kryzys zadłużeniowy w Europie jeszcze w ogóle można kontrolować – mówił wczoraj w Pekinie chiński minister handlu Chen Deming. – Chcielibyśmy się upewnić, że Europa jest w stanie kontrolować zadłużenie poszczególnych krajów i czy zgoda w tej sprawie przekłada się na realne działania umożliwiające Unii Europejskiej wyzwolenie się z kryzysu finansowego w krótkim czasie i w dobrej kondycji – dodał.
Chińczycy wyraźnie się niepokoją, czy fala paniki związanej z wysokim zadłużeniem państw i wysokimi deficytami budżetowymi nie sięgnie Hiszpanii, największego z krajów pogrążonych w kryzysie. Z kolei chiński wicepremier Wang Qishan był znacznie bardziej optymistyczny i wyraził nadzieję, że środki, jakie zostały wykorzystane do porządkowania gospodarki europejskiej, są z pewnością wystarczające. Dodał, że strefa euro może liczyć na pełne wsparcie Chin w walce z kryzysem.
Chińczycy są jednymi z największych inwestorów w Unii Europejskiej, stąd ich troska o kondycję gospodarki strefy euro. Na jesieni obiecali Grekom, że kiedy tylko obligacje rządu w Atenach powrócą na rynki, trafią również do chińskiego portfela inwestycyjnego. W ubiegłym tygodniu natomiast obiecali Portugalczykom, że na początku przyszłego roku kupią ich obligacje za 4 mld euro. To oznacza, że portugalskie potrzeby finansowe są zabezpieczone przynajmniej do kwietnia.
Zdaniem analityków chińskie wypowiedzi nie oznaczają nic innego, jak sygnał o gotowości przyjścia z pomocą swojemu największemu partnerowi gospodarczemu, jakim jest Unia Europejska. Dla Chińczyków nie jest to specjalny problem w momencie, kiedy ich państwowe fundusze inwestycyjne mają łączne aktywa w wysokości 2,65 bln dolarów.