Według raportów GUS liczba pracujących osób w podmiotach zatrudniających powyżej dziewięciu osób wynosiła w czerwcu 2010 roku 8 mln 334 tysiące, a w czerwcu 2008 roku 8 mln 330 tysięcy, czyli zatrudnienie się prawie nie zmieniło w ciągu dwóch lat. Jednak w tym czasie ubyło 200 tysięcy miejsc pracy w przemyśle (spadek z 2 mln 698 tysięcy do
2 mln 503 tysięcy i aż 250 tysięcy w przetwórstwie przemysłowym. Za to przybyło 53 tysiące pracujących w administracji publicznej, obronie narodowej i ZUS, przybyło 28 tysięcy pracujących w publicznym sektorze edukacji i 43 tysiące pracowników w budownictwie.
Jak widać, w ciągu dwóch lat nie zmieniła się liczba zatrudnionych w przedsiębiorstwach zatrudniających powyżej dziewięciu osób, za to doszło do znaczącej zmiany struktury zatrudnienia. Mamy mniej ludzi w przemyśle, znacznie więcej urzędników i nauczycieli (mimo potężnego niżu demograficznego, co trudno zrozumieć) oraz więcej pracowników w budownictwie, co wynika z faktu, że na skutek potężnych inwestycji publicznych za środki unijne Polska stała się największym placem budowy.
Ludzie zatrudnieni są też w mikrofirmach i pracują dorywczo, dlatego pełny obraz sytuacji przedstawiają dane z Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności. Według niego w III kwartale 2008 roku osób pracujących było ogółem 15 990 tys., a w III kwartale 2010 roku 16 199 tys., czyli przybyło 200 tysięcy pracujących. Co prawda w prezentowanych raportach GUS nie mamy informacji o branżowej strukturze zatrudnienia, ale poprzednie dane pokazały, że z tych 200 tysięcy przyrostu zatrudnienia ponad 70 tysięcy to urzędnicy i nauczyciele w sektorze publicznym oraz wzrost zatrudnienia w mikrofirmach.
Zastanówmy się przez chwilę nad tymi zmianami w strukturze zatrudnienia. Wiele nowo stworzonych miejsc pracy w budownictwie (głównie infrastrukturalnym) i firmach powiązanych zniknie w latach 2013 – 2014, gdy skończą się unijne programy budowy dróg, mostów i stadionów. Dokładnie w tym samym momencie pojawi się nowy podatek od emisji CO2 (w 2013 roku wyniesie ponad 18 mld złotych i będzie rósł co roku, aż osiągnie ponad 33 mld złotych w 2020 roku), który uderzy w wiele sektorów polskiej gospodarki (energetyka, ciepłownictwo, przemysł) i wymusi mechanizmy efektywnościowe, które mogą prowadzić do ograniczenia zatrudnienia. W mojej ocenie jest wysokie ryzyko, że w tych latach zatrudnienie się obniży, zmniejszy się liczba osób płacących podatki, pozostanie zaś duży wyższy stan zatrudnienia w sektorach, które finansują się z podatków (administracja publiczna, edukacja).