Jego zdaniem ceny gazu w USA, po gwałtownym spadku, w kolejnych latach podwoją się.
Szefowie największej firmy gazowej na świecie - rosyjskiego Gazpromu próbują bagatelizować znaczenie wydobycia gazu łupkowego w USA, dzięki któremu kraj ten uniezależnił się praktycznie od importu surowca. Poza tym jego ceny gwałtownie spadły. Według wiceprezesa Miedwiediewa gaz łupkowy jest podobny do bańki mydlanej, która najpierw ogromnie rośnie a potem i tak się "spłaszczy" do normalnych rozmiarów.
Jednocześnie ostrzegł on Amerykanów, że ceny tego surowca na rynku w USA wrócą i tak do wcześniejszego wysokiego poziomu, czyli wzrosną o 50-100 proc. w porównaniu ze stanem obecnym.
Rosyjski potentat liczył w ostatnich latach na eksport swojego surowca do Stanów Zjednoczonych, ale wobec boomu łupkowego i gwałtownego spadku cen cała koncepcja stała się nieopłacalna. Rynek amerykański był jednym z głównych branych pod uwagę w kontekście planowanego uruchomienia gigantycznego złoża gazowego na morzu Barentsa - Sztokmanskoje, w którym jest ok. 3,9 bln m[sup]3[/sup] surowca. Przygotowania do eksploatacji opóźniają się, a wczoraj jeden z szefów koncernu Total, który jest współudziałowcem projektu razem z Gazpromem i norweskim Statoilem, mówił o możliwości przesunięcia terminu uruchomienia wydobycia na 2018 r. Koszty pierwszej fazy inwestycji to co najmniej 15 mld dol.
Jednak w kilka godzin potem szef Gazpromu, Aleksiej Miller, cytowany przez agencję Itar-Tass zapewnił, że uruchomienie złoża jest możliwe w 2017 r. I Gazprom jest przygotowany do uruchomienia eksportu do USA, gdy tylko wzrosną ceny gazu. Jego zdaniem ze Sztokmanskoje może płynąć gaz zarówno rurociągiem na ląd, jak i bezpośrednio zamieniany na LNG i transportowany statkami na dowolne rynki.