Aż dziwne, że pierwsze serwisy umożliwiające tanie zakupy grupowe powstały tak późno. Jako pierwszy na taki pomysł wpadł Andrew Mason, który w listopadzie 2008 r. założył Groupon.com.
Idea była bardzo prosta. Do serwisu zgłasza się sprzedawca (restauracja, kino, kręgielnia czy basen) gotowy do sprzedaży określonej liczby karnetów po cenach obniżonych nawet o ponad 70 – 80 proc. w stosunku do ceny podstawowej. Warunkiem dostania rabatu jest jednak skorzystanie z promocji określonej liczby osób. Dopiero gdy zbierze się taka grupa, transakcja jest finalizowana.
Nikt się chyba jednak nie spodziewał, że pomysł tak chwyci i stanie się w Internecie prawdziwym hitem. Chrapkę na Groupona miał Google, który ostatecznie gotów był za niego zapłacić nawet 6 mld dol. (cena podskoczyła z początkowych ok. 2 mld dol.).
Mason ofertę odrzucił. Groupon na przełomie tego i przyszłego roku ma za to się pojawić na giełdzie, choć szczegóły oferty ciągle nie zostały ujawnione. Spółka zdobyła od inwestorów 950 mln dol. finansowania na nowe przedsięwzięcia i dalszy rozwój.
– Serwisy zakupów grupowych idealnie trafiły w oczekiwania. Dla sprzedawców to doskonały sposób na wypromowanie nowej usługi, np. jeśli otwiera się nowy hotel czy spa. Jednocześnie wśród internautów nie brakuje łowców okazji, dlatego zainteresowanie serwisami tak szybko rośnie – mówi Tomasz Prucnal, starszy konsultant PwC.