Gdyby tak jak planowano obniżono VAT z obecnych 25 i 18 proc na 5 proc. kosztowałoby to węgierski budżet 240 mld forintów, czyli dodatkowe 40 proc. deficytu planowego na ten rok.
Dla porównania po lutym Polska wykorzystała 35,9 proc. (14,420 mld zł.) deficytu za 2011.
Premier Węgier, Viktor Orban przyznał, że rząd analizuje wpływ cięć podatkowych na stan finansów państwa i zdecyduje które obietnice mogą zostać spełnione. — Z tego, co widzimy kiedy dochodzi do podwyżki podatku, właściciele sklepów szybko przenoszą dodatkowe koszty na konsumentów. Tymczasem, kiedy podatek spada, zysk zatrzymują dla siebie. W tej sytuacji obniżka VAT nie ma sensu — tłumaczył wycofywanie się z obniżki VAT premier.
Wcześniej rząd węgierski miał nadzieję, że ubytek dochodów z tytułu obniżki VAT zostanie z powodzeniem zastąpiony rosnącą konsumpcją. A dodatkowo jeszcze miał nadzieję w ten sposób uporać się z czarnym rynkiem produktów żywnościowych. — Te plany teraz trzeba jednak odłożyć na dalszą przyszłość, bo przede wszystkim trzeba się starać o uzupełnienie wpływów do budżetu — mówił premier.
Popyt wewnętrzny na Węgrzech jest dramatycznie niski. W handlu panuje stagnacja. Jak wynika z danych Biura Statystycznego KSH sprzedaż detaliczna styczniu wrosła o 0,7 w porównaniu ze styczniem 2010. Analitycy uważają, że sytuacja pozostanie praktycznie bez zmian przez cały 2011. Zdaniem Zolta Kondrata, analityka MKB Banku sprzedaż detaliczna w tym roku wzrośnie o 1-1,5 proc. Takarekbank jest bardziej optymistyczny i prognozuje wzrost 2 procentowy. Ale komentarz jest dość pesymistyczny, bo porównuje sytuację na Węgrzech z sytuacją w Polsce, gdzie w styczniu sprzedaż detaliczna wzrosła o 5,8 proc. zaś w lutym o 12,2 i dwucyfrowy wzrost jest zakładany na cały ten rok.