Banki niechętnie udzielają kredytów we frankach

Wysoki kurs franka i rekordowo niskie stopy procentowe zachęcają do zadłużania się w tej walucie. Jednak oferta banków jest skrajnie nieatrakcyjna

Aktualizacja: 31.03.2011 12:00 Publikacja: 31.03.2011 01:30

Banki niechętnie udzielają kredytów we frankach

Foto: Bloomberg

Kurs franka szwajcarskiego w ostatnich tygodniach utrzymuje się powyżej 3 zł. To sprawia, że osoby, które dopiero poszukują kredytu hipotecznego, powinny rozważyć zadłużenie się w tej walucie.

Przyjmijmy, że Jan Kowalski potrzebuje 300 tys. zł. Jeśli zdecyduje się na finansowanie we frankach, będzie musiał pożyczyć w banku niecałe 100 tys. jednostek tej waluty. Tuż przed kryzysem finansowym za franka płacono około 2 zł. Aby pożyczyć tę samą kwotę wyrażoną w złotych, trzeba było wziąć wtedy kredyt o wartości około 150 tys. franków.

Taki przelicznik był bardzo poważnym czynnikiem ryzyka, ale dzięki niższemu oprocentowaniu kredyt we frankach był zdecydowanie tańszy od złotowego. Klienci godzili się więc na ryzyko walutowe. Mieli też świadomość, że raty kredytu walutowego i złotowego zrównają się dopiero wtedy, gdy złoty osłabi się o kilkadziesiąt procent, co wtedy wydawało się czysto teoretyczną możliwością.

Zobacz dokładne wyliczenia wartości raty kredytu

Dziś wiadomo już, że w niesprzyjających okolicznościach takie zmiany rzeczywiście się zdarzają. Równocześnie frank jest na tyle silny, że ryzyko jego dalszego umacniania się jest minimalne.

Dlatego przy obecnym kursie zaciągnięcie kredytu we frankach mogłoby się opłacać. Problem jedynie w tym, że banki, które trzy lata temu kredyty w tej walucie niemal rozdawały, dziś albo całkiem zrezygnowały z ich udzielania, albo stosują takie marże, by zniechęcić klientów do tego pomysłu.

Według wyszukiwarki Comperia.pl osoba zainteresowana zakupem nieruchomości wartej 300 tys. zł i pożyczeniem na ten cel 270 tys. zł na 30 lat może wybierać spośród wielu kredytów w złotych (najtańszy ma oprocentowanie 5,75 proc. w skali roku), kilkunastu kredytów w euro (najkorzystniejsza stawka to 4,75 proc.) i zaledwie kilku propozycji kredytowania we frankach szwajcarskich (cena od 5,26 proc.).

Gdy wkład własny wzrośnie z 10 do 20 proc., ceny kredytów walutowych obniżą się odpowiednio do 3,91 proc. dla euro i 5,16 proc. dla franka, natomiast koszt kredytu w złotych pozostanie bez zmian. Różnica w stawkach jest więc tak mała, że w niewielkim stopniu rekompensuje ryzyko kursowe. Tymczasem przez lata polscy kredytobiorcy sięgali po kredyty walutowe właśnie dlatego, by skorzystać na niższym oprocentowaniu.

Ceny kredytów oferowanych konsumentom w niewielkim stopniu wynikają ze stawek na rynku międzybankowym. Stopy procentowe w Szwajcarii są teraz rekordowo niskie, a wartość wskaźnika LIBOR 3M dla franka szwajcarskiego to tylko 0,18 proc. Tymczasem za euro płaci się na rynkach finansowych już 1,13 proc. Co ciekawe, także finansowanie w dolarach, japońskich jenach i brytyjskich funtach jest tańsze niż we wspólnej europejskiej walucie. Jednak to właśnie euro jest jedyną obcą walutą, po którą masowo sięgają polscy kredytobiorcy. To wynik polityki banków, które wspólną europejską walutę pożyczają zdecydowanie taniej niż szwajcarską.

Popularność kredytów w euro to nowe zjawisko. Jeszcze w 2008 r. prawie 69 proc. wartości nowych kredytów hipotecznych przypadało na umowy we frankach szwajcarskich. W 2009 roku ten odsetek szybko spadał: z 31 proc. w pierwszym kwartale do nieco powyżej 8 proc. w czwartym. Średnia wartość dla całego roku to około 17 proc.

Rok 2010 to stabilny udział kredytów we frankach na poziomie 4 – 6 proc. W tym samym czasie bardzo wyraźnie wzrosła sprzedaż kredytów w euro.

Jednak najważniejszą zmianą jest rosnąca popularność finansowania w krajowej walucie. Udział takich umów w nowej sprzedaży (w ujęciu wartościowym) wzrósł z 30 proc. w 2008 r. do prawie 75 proc. dwa lata później. To przede wszystkim efekt kolejnych rekomendacji Komisji Nadzoru Finansowego, które zmusiły banki do administracyjnego ograniczenia dostępności kredytów w walutach obcych.

Proste sposoby na obniżenie raty

- Każdy kredytobiorca ma prawo zażądać, by bank przyjmował raty kredytu bezpośrednio w walucie. Z wyliczeń firmy Expander wynika, że dzięki różnicom między kursami w bankach i kantorach na miesięcznej racie kredytu w wysokości 700 franków można zaoszczędzić od 35 zł do 120 zł. Bank nie ma prawa odmówić takiej zmiany (można ją przeprowadzić raz w całym okresie obowiązywania umowy). Może za to zniechęcać do tego klientów zaporową opłatą za sporządzenie aneksu do umowy. Inny sposób, by utrudnić życie kredytobiorcom, to odmowa przyjmowania wpłat gotówkowych w walucie. Wówczas klient będzie zmuszony do wykonywania kosztownych przelewów walutowych (dotyczy to przede wszystkim franków szwajcarskich; przelewy niewielkich kwot w euro są znacznie tańsze). Praktyka pokazuje, że instytucje finansowe podchodzą do tego bardzo różnie. Część banków sporządza aneks bezpłatnie, inne żądają za taką operację kilkuset złotych prowizji. W najmniej korzystnym dla klienta przypadku opłata jest wyrażona jako procent pozostającej do spłaty kwoty kredytu.

- Sposobem na oszczędzanie może też być kupowanie waluty na zapas, jeśli uznamy, że jej kurs jest atrakcyjny. Na przykład korzystając z chwilowego spadku wartości franka poniżej 3 zł, można kupić taką ilość tej waluty, by starczyło na kilka kolejnych płatności. Wprawdzie nie ma gwarancji, że za miesiąc lub dwa kurs nie stanie się jeszcze korzystniejszy, jednak dokonując zakupu, mamy pewność, że kilka kolejnych rat zapłacimy według z góry znanego kursu.

- Złym pomysłem byłoby za to przewalutowanie kredytu z franków na złote. Wprawdzie taka operacja eliminuje ryzyko walutowe, jednak moment na jej wykonanie jest teraz bardzo niekorzystny. Zmiana waluty kredytu przy tak wysokim kursie franka, z jakim mamy do czynienia obecnie, oznaczałaby zaakceptowanie straty kursowej. Znacznie lepiej będzie poczekać, aż sytuacja gospodarcza na świecie się uspokoi. Wtedy szwajcarska waluta powinna się osłabić wobec złotego. Jeżeli jej notowania spadną z obecnego poziomu około 3,1 zł do około 2,7 zł (analitycy wskazują ten pułap jako realny), premia za cierpliwość wyniesie 4 tys. zł na każdych 10 tys. franków kredytu oczekującego na przewalutowanie. Jeśli więc kredytobiorca ma do spłaty np. 80 tys. franków, wstrzymując się z tą operacją, zaoszczędzi 32 tys. zł.

Kurs franka szwajcarskiego w ostatnich tygodniach utrzymuje się powyżej 3 zł. To sprawia, że osoby, które dopiero poszukują kredytu hipotecznego, powinny rozważyć zadłużenie się w tej walucie.

Przyjmijmy, że Jan Kowalski potrzebuje 300 tys. zł. Jeśli zdecyduje się na finansowanie we frankach, będzie musiał pożyczyć w banku niecałe 100 tys. jednostek tej waluty. Tuż przed kryzysem finansowym za franka płacono około 2 zł. Aby pożyczyć tę samą kwotę wyrażoną w złotych, trzeba było wziąć wtedy kredyt o wartości około 150 tys. franków.

Pozostało 91% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy