W sobotę i niedzielę Papandreu i jego ministrowie rozjechali się po kraju, by wytłumaczyć Grekom, dlaczego reformy są konieczne.
Spotkaniom towarzyszyły demonstracje i protesty przeciwników obecnej polityki, policja została zmuszona do użycia gazu łzawiącego. Jak widać było na transparentach, Grecy są zdania, że „nic nikomu nie są winni, od nikogo nic nie pożyczali, nic nie będą płacić i nic nie sprzedadzą, bo nikogo się nie boją".
Nowy podatek od nieruchomości
Ze swej strony premier Papandreu zapewniał o determinacji, aby ustrzec kraj przed bankructwem i utrzymać w strefie euro, nawet jeśli będzie to wymagało trudnych i bolesnych decyzji.
– Nawet jeśli tegoroczna recesja jest głębsza, niż prognozowały zagraniczne instytucje finansowe, to i tak Grecja dotrzyma swoich zobowiązań – przekonywał premier podczas wystąpienia w Salonikach. Najprawdopodobniej grecki PKB skurczy się w tym roku o 5 proc., a nie – jak w czerwcu prognozował MFW – o 3,8 proc. – W tej sytuacji o wiele trudniej sprowadzić deficyt budżetowy do 7,5 proc PKB – przyznał premier.
W niedzielę Papandreu spotkał się z ministrem finansów Evangelosem Venizelosem. Rozważali wyższe opodatkowanie napojów alkoholowych i tytoniowych oraz nałożenie nowego podatku na właścicieli luksusowych nieruchomości. Potem Venizelos ogłosił, że rząd dla pozyskania ok. 2 mld euro wprowadza jednorazowy podatek od nieruchomości.