Wsłuchując się w doniesienia z dzisiejszego szczytu w Brukseli, można odnieść wrażenie, że jedyne, co na nim ustalono to skład elit, które będą obradowały na kolejnym szczycie w środę.
Początkowo planowano, że w środę odbędzie się tylko szczyt przywódców strefy euro, by sfinalizować decyzje dotyczące planu ratunkowego dla strefy euro. O jego organizację zwróciła się kanclerz Niemiec Angela Merkel. Do środy musi ona uzyskać od niemieckiego parlamentu zielone światło dla unijnego planu ratunkowego, którego główne elementy ustali w niedzielę z europejskimi parterami.
O organizację w środę - obok szczytu strefy euro - także szczytu całej UE zabiegał w niedzielę na szczycie UE premier Wielkiej Brytanii David Cameron. Ale - jak powiedziały źródła dyplomatyczne - kilka delegacji z państw spoza euro także podniosło ten postulat, w tym Polska, która od dawna apeluje o unikanie podziałów w UE. Kraje spoza strefy euro argumentowały, że pewne elementy pakietu ratunkowego, jak np. rekapitalizacja banków kluczowych dla europejskiego systemu bankowego, dotyczy całej UE, a nie tylko "17".
Jak się okazuje przekonanie sceptyków do tej idei nie było łatwe, a przepychanki trwały dwie godziny.
- Przekonanie wszystkich uczestników spotkania do zwołania Rady Europejskiej w środę w Brukseli kosztowało trochę emocji i blisko dwie godziny dyskusji. Ale nasz argument, i innych, którzy wsparli ten polski wniosek, okazały się mocne - powiedział Premier Donald Tusk po zakończeniu szczytu.