Na Litwie, Łotwie, Węgrzech, w Estonii i Rumunii poziom nominalnego PKB wyrażonego w euro był w ubiegłym roku niższy niż w przedkryzysowym 2008 r. – wynika z analizy „Rz" na podstawie prognoz Komisji Europejskiej.
W odniesieniu do Estonii czy Litwy to dosyć niespodziewane, ponieważ w 2011 r. te kraje rozwijały się bardzo szybko (PKB rósł tam odpowiednio o ok. 8 i 6 proc.).
– Odrodzenie w krajach nadbałtyckich jest imponujące – mówi Łukasz Tarnawa, główny ekonomista BOŚ Banku. – Ale trzeba pamiętać, że recesja w 2009 r. była tam najgłębsza w całej Unii. Ich punkt wyjścia do odrabiania strat jest więc dużo niższy niż np. w Niemczech – dodaje. Przykładowo PKB Łotwy skurczył się wtedy aż o 17,7 proc.
Wśród członków UE, którzy wciąż mają gospodarki mniejsze niż w 2008 r., są także mające wciąż duże problemy: Grecja, Portugalia, Hiszpania, Irlandia oraz Wielka Brytania.
– W trzech pierwszych przypadkach trudno oczekiwać szybkiej poprawy. Kraje te mają poważne kłopoty strukturalne – zauważa Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista BRE Banku. Kryzys obnażył niekonkurencyjność gospodarek południa Europy, która nie pozwalała im skorzystać na ożywieniu w 2011 r. – A w momencie, gdy najbardziej przydałoby się wsparcie tej konkurencyjności ze strony publicznej, rządy już nie mogą sobie na to pozwolić, ponieważ borykają się z kryzysem zadłużenia – dodaje Pytlarczyk. Nieco inaczej jest w Irlandii i Wielkiej Brytanii. To silne gospodarki, ale ze względu na duży w nich udział sektora finansowego odbudowują się bardzo powoli.