Grecki minister finansów Evangelos Venizelos nie ukrywał, że sprawy stanęły na ostrzu noża, a przewodniczący eurogrupy Jean-Claude Juncker powiedział otwarcie, że Grecji grozi bankructwo. Wsparł go minister finansów Niemiec Wolfgang Schaeuble, który mówił o czarnej dziurze, do której nie można bez końca wrzucać pieniędzy.

14,5 mld euro długów musi do 20 marca spłacić Grecja inwestorom, którzy kupili jej obligacje

Tyle że nadal nie było wiadomo, ile pieniędzy tak naprawdę potrzebuje Grecja, jakie oszczędności powinna wprowadzić  i  jaka ma być rola Europejskiego Banku Centralnego w porozumieniu zawartym z bankami w sprawie wymiany obligacji krótkoterminowych na długoterminowe. Wiadomo natomiast, że do 20 marca rząd grecki musi zapłacić 14,5 mld euro inwestorom, którzy kupili jego obligacje, a negocjacje bezwzględnie muszą się zakończyć przed wyborami w kwietniu. Rządowi udało się także porozumieć z opozycją, która zgodziła się na kolejne cięcia wydatków w wysokości 1,5 proc PKB – ok. 3,3 mld euro. Nadal jednak są rozbieżności, które wydatki mają zostać zmniejszone. Jest to jednak mniej, niż domagali się od Greków wierzyciele. Opozycja uznała, że większe cięcia oznaczałyby jeszcze głębszą zapaść w gospodarce. – Domagają się od nas głębszej recesji, niż kraj jest w stanie znieść – mówił przywódca Nowej Demokracji Antonis Samaras.  Komisja Europejska, EBC i Międzynarodowy Fundusz Walutowy naciskają na obniżenie zarobków w firmach prywatnych – skasowanie 13. i 14. pensji i obniżenie pensji minimalnej do poniżej 600 euro miesięcznie.

Grecy nie byli w stanie wypełnić kryteriów budżetowych, których wyznaczenie dało im dostęp do wartego 110 mld euro pakietu pomocowego w maju 2010 roku. Grecki PKB zmniejszył się w 2011 r. o 6 proc., ale deficyt budżetowy nadal wynosi 10 proc. PKB, a bezrobocie sięga 18 proc.